Bogota wygląda inaczej

Pomyłka, tak można opisać to co napisałem wcześniej. Bogota to piękne miasto wśród gór, z pięknym starym miastem.

Cel, przez który pojawiłem się w Kolumbii został osiągnięty wczoraj, tak więc zabrano mnie do ścisłego centrum, po tym jak zrobiłem wszystko, po co tu przyjechałem

Oto kilka zdjęć – opis wkrótce:

minisprzedawca-w-korku.jpgminidroga-do-downtown.jpgminidscf0716.jpgminidscf0723.jpgminidscf0724.jpgminidscf0725.jpgminidscf0727.jpgminidscf0736.jpgminidscf0739.jpgminidscf0745.jpgminiministerstwo-kultury-wraz-z-widokiem.jpg

Ciekawostka – popatrzcie na to nieostre zdjęcie – jest to zdjęcie przez które niemalże nie zostałem rozstrzelany. W tle widoczny jest pałac prezydencki, moim celem było zrobienie zdjęcia żołnierzom stojącym przy pałacu. Po pierwszym zdjęciu podbiegło do mnie dwóch żołnierzy z wycelowanymi karabinami i mówiło coś do mnie po hiszpańsku. Okazło się, że nie wolno tego miejsca fotografować. Reszta zdjęć została skasowana – zostało mi tylko to:

 

minipalacprezydencki.jpg

 

Jak widzicie – żołnierz z komapnii reprezentacyjnej coś macha, nie miałem pojęcia że to do mnie. Za chwilę stali przede mną z karabinami zwykli żołnierze. Przyznam pierwszy raz w życiu, ktoś do mnie celował z bronii.

Po dwóch dniach ciężkiej pracy…

Niestety wczoraj nie udało mi się niczego sklecić – położyłem się spać o 8mej i obudziłem się o 7mej, dziś – jest 20:44 właśnie wróciłem z pracy, lecz obiecałem sobie, że coś napiszę.

Jak zapewne wiecie Bogota leży na wysokości 2640 m n.p.m, czyli wyżej niż najwyższe polskie szczyty. Zastanawiałem się czy wysokość wpływa jakoś negatywnie na organizm – nie odkryłem nic, oprócz tego że wciągam takie ilości śniadania, że nigdy nie wiedziałem że tyle mogę.
Zadziwiające jest to, że Bogota wygląda na pierwszy rzut oka na dolinę wśród gór. W mieście nie ma żadnych wzniesień, tylko za miastem. Dla tych co nie czytają wikipedii podam jeszcze, że w tej dolinie mieszka 7 milionów osób!

Wielu pyta mnie przez telefon, jak ceny, czy jest taniej? Tak, jest tu tanio, jak już pisałem taksówki są najtańsze (chciałbym aby takie ceny były w Polsce), co do cen i ich wahań – inflacja tutaj jest na poziomie 4%, gdy kilka lat temu sięgała kilkudziesięciu procent. Wtedy rząd bardzo walczył z kartelami, teraz, tak jak mówią mi autochtoni, kartele wpływają na polityków, dzięki czemu jest bezpiecznie, a rząd zaniechał walki.
Około 10 lat temu były zamachy bombowe, przez co teraz nawet jak wjeżdża się na parking podziemny, samochód jest sprawdzany czy nic przypadkiem nie jest do niego przyklejone. Bardzo częstym widokiem są psy, które pomagają ochronie odnalezienie niebezpiecznych ładunków. Tak samo jest gdy wchodzimy do budynku – sprawdzani jesteśmy tak samo jak na lotniskach – przechodzimy przez bramkę, ochroniarz sprawdza torbę. Dla Kolumbijczyków to codzienność.

Każdy kolumbijczyk do pracy chodzi w garniturze (ang. white collar) – byłem pod wrażeniem, że wszyscy, dosłownie wszyscy chodzą w garniturze. Dobrze, że przed wyjazdem zakupiłem nowe koszule, krawaty, ponieważ ludzie na ulicy by się patrzyli na mnie jak na żula. Tak więc… czwarty dzień chodziłem pod krawatem. Do tego pierwszy raz w życiu skorzystałem z usług pucybuta, których wielu w Kolumbii. Oczywiście oni nie chodzą w garniturach 🙂

Teraz może o obiecanych narkotykach – gdy pierwszego dnia zapytałem o narkotyki (każdy z nas słyszał że Kolumbia słynie z wyrobów narkotykowych) pojawiał się uśmiech na twarzy moich rozmówców. Drążąc temat dowiedziałem się, że na przedmieściach wielu ludzi zażywa… Tu, w centrum Bogoty takich ludzi nie widziałem. Narkotyki są popularne, policja nic sobie z tego nie robi. Obiecane mam pójście do najlepszej knajpy w Bogocie, podczas zaproszenia usłyszałem, że jeśli będę potrzebował coś mocniejszego to nie ma sprawy. Niestety, lub też na szczęście uwielbiam piwo, a drugami gardzę. Porównując narkotykowe enklawy, tu nie jest tak jak w Amsterdamie, ale coś jest na rzeczy, znając język hiszpański można bardzo szybko zaopatrzyć się w różne świństwa.
Idąc dalej śladem narkotyków – usłyszałem, że kontrola wjeżdżających do Kolumbii ma na celu znalezienie pieniędzy, a wyjeżdżających narkotyków. O wyjeździe na pewno napiszę, ponieważ będę za chwilę wracał do Polski.

Zdjęć dziś nie zamieszczam, mam galerię, ale nie jest to nic fajnego. Nie zdążyłem zrobić zdjęcia transportera opancerzonego w centrum Bogoty… To zdjęcie, na pewno bym umieścił na stronie.

Dla pragnących zdjęć obiecuję, że w sobotę będę miał dzień zwiedzania i pojawi się dużo zdjęć.

Dzień drugi

Tak jak myślałem nie mogłem dobrze spać 🙁

Obudziłem się o 5 tej rano. Zobaczyłem na internecie co tam w Polsce słychać, jak tam giełda po odwołaniu Leppera… O 6tej zdecydowałem się jeszcze trochę się przespać. Umówiłem się z kolegą z Kolumbii, że wpadnie po mnie o 8:30. Zapomniałem o tym, że w tradycji kolumbijskiej należy się spóźniać, najlepiej o całą godzinę. Był o 9:45. Mogłem troszkę pospać dłużej.

Niestety dziś pracowałem i nie miałem za dużo czasu na zwiedzanie, więc tylko kilka widoczków

miniminidsc00032.jpgminiminidsc00031.jpgminiminidsc00028.jpgminiminidsc00027.jpgminiminidsc00026.jpg

I oczywiście tradycyjne jedzonko z Kolumbii – czerwona fasola, kaszanka, kiełbaska, banan (bardzo dziwny – mówiono mi, że rosną tylko w Kolumbii), jajeczko na miękko (żona nie pozwala mi jeść za daleką granicą prawie surowych potraw)

miniminidsc00030.jpgminiminidsc00029.jpg

Za chwilę o 21 (5 rano w Polsce) idę z jednym z pracownikiem Diebolda na browarek – jest tylko jeden problem – komunikacyjny – on prawie nie mówi po angielsku, kiedy umawialiśmy się na browarek prosił abym mówił wolniej. W tym miejscu mój nauczyciel angielskiego powinien parsknąć śmiechem 🙂

Opiszę naszą nocną przechadzkę po Bogocie w następnym wpisie. Muszę jeszcze opisać sytuację gospodarczą, narkotykową i samochodową.

Be patient, I will write soon!

Benzyna

Już poruszałem temat palenia, ale trzeba mieć co palić. Na początek zdjęcie ceny ze stacji benzynowej.

 

Ceny benzyny

 

Zróbmy więc małe wyliczenia – każdą cenę podzielmy przez 1000 i pomnóżmy przez 1.4. Dużo?

Nie! Ponieważ cena jest w galonach 😀

Zmiana strefy czasowej

Jest godzina 17:06 czasu lokalnego (w Warszawie to już kilka minut po północy), a ja czuję się jakbym imprezował przez kilka dni. Oczy zamykają się same.

Dziś rano, budząc się myślałem, że problem ze snem minął dzięki temu że drzemałem w samolocie, a później spałem zgodnie z rytmem Kolumbijskim. Niestety pomyliłem się – człowiek nie jest przyzwyczajony do nocy, czy dnia – jest przyzwyczajony do swoich godzin. Teraz właśnie nadeszła ta godzina.

Boję się, że jak teraz pójdę spać to obudzę się o 2giej.

Tylko trwać… dobrze, że mam internet!

Problem palenia

Wrócę znów do problemu palenia.

Nigdy nie pomyślałbym, że istnieje taki kraj gdzie nikt nie pali. W takim właśnie kraju jestem. Zastanawiam się, czy pójść na zewnątrz zapalić, czy nie? Nawet popielniczki nie ma na zewnątrz!

Jak pięknie byłoby w Polsce – nikt nie pali, nie ma problemu. Ale czy do końca? Skąd rząd bierze pieniądze do budżetu? W Polsce z wódki i papierosów, a w Kolumbii???

The trip has just begun

Usiadłem sobie spokojnie w hotelu biorąc piwko „Club Columbia” z minibaru i mam zamiar napisać moje spostrzeżenia i moją najdłuższą podróż w życiu. Jest godzina 22 z groszami (4 w Warszawie). Palę pierwszego papierosa od wylotu z Warszawy!

Podróż w nieznane rozpocząłem 8 lipca 2007 o godzinie 7:30, kiedy to wsiadłem do samolotu LOT do Frankfurtu mając na celu trafić do Bogoty (Kolumbia).

Wcześniej podczas CheckIn-u poprosiłem, aby bagaż poleciał do Bogoty pomimo to, że moje bilety ze StarAlliance kończą się w Caracas (Wenezuela). Drugi bilet miał inną rezerwację, więc spodziewałem się, że wyjdę sobie na chwilę w Caracas i wejdę ponownie. Takie były założenia…

Lot LOTem do Frankfurtu trwał półtorej godzinki i od razu po wylądowaniu próbowałem trafić do Gate’u A52. Cóż za zdziwienie było, że oprócz przejścia około kilometra, musiałem wsiąść w pociąg pomiędzy terminalami. Myślałem wtedy o naszym lotnisku w Warszawie, ponieważ nawet po jego rozbudowie nie będzie w jednej dziesiątej części tak duży jak Frankfurt. Myśli o zapaleniu papierosa też przechodziły przez mózg, lecz wypierały je myśli o niespóźnieniu się na samolot.

Udało mi się w ciągu 15tu minut siedzieć w samolocie Airbus 340-300 i czekać na odlot do Caracas. „Mój bagaż na pewno nie zdąży” pomyślałem.

Samolot podczas kołowania został zawrócony i dowiedzieliśmy się, że z powodów technicznych lot troszkę się przesunie. Cóż… Jakoś szybko się usterka naprawiła i wystartowaliśmy.

10 godzinna podróż w klasie ekonomicznej to zmora dla nóg. Nikomu, nawet największemu wrogowi, nie życzę takiej podróży. W połowie drogi miałem już dosyć, mózg myślał tylko o jednym – wylądować w Caracas i zapalić papierosa.

Czytanie, drzemanie, oglądanie filmów, jedzenie, picie… Nic zaskakującego, pełna monotonia dnia.

Samolot o godzinie 14:30 (20:30 czasu Warszawskiego) wylądował… Przez długi czas przed podróżą zastanawiałem się, co będę robił do 19:25 na lotnisku… „Jarać będę za całą podróż” tak sobie wmawiałem.

Jakie było moje zdziwienie po wylądowaniu, gdy dowiedziałem się że NIGDZIE nie można palić. Następny problem pojawił się, gdy szukałem miejsca, aby odebrać boarding pass na lot do Bogoty.

Podczas przechodzenia przez lotnisko spotkałem trzy stoiska, gdzie na pierwszym stałem w kolejce i dowiedziałem się że to nie tu – „to należy zrobić w stoisku Avianci”.

Niestety, standy nie są jakkolwiek zaznaczone i bez języka nie trafisz tam gdzie byś chciał… Szkoda tylko, że tam wszyscy mówią w języku hiszpańskim, a duża mniejszość zna chociaż podstawy angielskiego.

W jakiejś z kolei informacji z pytaniem i całą opowieścią o tym że mój bagaż to już został wysłany, ale ja też bym razem z nim chciał się wysłać. Pani wskazała ręką i rzekła „Avianca”… „I wszystko jasne” pomyślałem 🙂

Gdy znalazłem docelowe miejsce, stało się jasne, co będę robił przez pięć godzin w Caracas. Będę stał w kolejce!!! Gdy po dwóch godzinach stania i dobijania się do stanowiska firmy lotniczej „Avianca” dowiedziałem się, że muszę zapłacić 5 USD, aby otrzymać kartę pokładową. Niestety takich pieniążków nie miałem przy sobie. Tłumacząc Panu, że mogę zapłacić kartą lub że mogę zapłacić w Euro, bo USD to ja nie mam, widziałem pełne niezrozumienie sytuacji przez osobę przy okienku. Nie wspomnę, że najpierw zacząłem się denerwować o to, że nikt mnie nie poinformował o tym, że za coś jeszcze mam płacić.

Udało się zostać okradzionym na 5 EUR na poczet „TAX”u – nawet mam rachunek 🙂

Oczekiwanie na samolot do Bogoty sponsorowała literka „P” jak Papieros, a gdy dowiedziałem się że nigdzie się nie da palić, zasponsorowała mnie literka „B” jak bankomat którego na całym lotnisku nie było, a kartą nie wszędzie dało się zapłacić. W DutyFree kupiłem karton papierosków za 16$ czyli około 50zł. Ale doskwierał mnie głód i widząc Burger Kinga na lotnisku mogłem zrobić wszystko dla niego, lecz nie pomogła ani karta ani poszukiwanie bankomatu. Pytanie do znawców czy w Wenezueli są bankomaty???

Samolot do Bogoty – rozwiewam mity – jest dużo lepszy niż samoloty startujące z Etiudy a poza tym lepiej się do niego wsiada niż na normalnym Okęciu, ponieważ wsiada się do niego z rękawa. Pilotowi nie brakowało umiejętności, ponieważ wylądował poprawnie w pełnym deszczu i złych warunkach atmosferycznych.

Lotnisko – Bogota – należy zadeklarować wszystko co masz, ile masz pieniążków itd. itp. Niestety wziąłem karteczkę, stojąc w kolejce, w języku hiszpańskim, więc podchodzę do jakiegoś obsługującego i pytam czy ma angielskie bo ja NIC nie rozumiem. Rozmawiając prawie na migi wytłumaczył mi że „dalej” dostanę. To samo w odprawie paszportowej – język angielski jest tu w ogóle nieznany! Ale otrzymałem karteczkę w języku angielskim.

Po odprawie znalazłem swój bagaż – BYŁ – nie zginął.

A wiecie co jest po tym jak już znajdziecie swój bagaż – przechodzimy przez bramkę „Custom” składając oświadczenie, o którym pisałem wcześniej, a następnie musimy otworzyć bagaż i Pan policjant kontroluje nasz bagaż.

Nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie robił to na oczach oczekujących na przyjezdnych.

Oczywiście Pan nie znał angielskiego i śmieszne było jak mnie już wyrzucał żebym sobie poszedł.

Skrócę to co się działo w Bogocie, bo już późno – taksówkarz, który mnie podjął z lotniska też ani w ząb angielskiego. W hotelu, język już rozumiany ale… pojawił się „zonk”… dowiedziałem się najważniejszej rzeczy od czasu jak wystartowałem z Warszawy – w Kolumbii nie pali się papierosów, więc wszystkie pokoje są dla niepalących. Oczywiście zrobili dla mnie wyjątek…
Ale zobaczcie na śmieszność sytuacji – patrzymy na południową Amerykę jak na dziwny świat – może mają problemy z narkotykami, ale nie mają już problemów z papierosami.

Ten wyjazd to czas kiedy muszę podjąć męską decyzję aby rzucić palenie – bo jak dzisiaj się okazało umiem wytrzymać bez palenia, a inni mieszkańcy tej Ziemi już nie palą…

Welcome to Bogota.