Po wtóre Łoś!

Przychodzi odwiedzić ukochane dziecko, spróbować naprawić coś czego tak naprawdę już od dawna nie da się naprawić.

Ona proponuje i przekonuje aby został na noc.

Dziecko kładąc się do snu, chwali się przed rodzicami, że umie załatwić się na nocniku, lecz dziwnie w powietrzu zauważalna jest jakąś niechęć do tego co robi i odczuwać można chęć szybkiego zakończenia pokazu i jak najszybszego uśpienia dziecka, słowa „Matka nie ma czasu dla siebie” także obijają się o uszy. Nawet On nie może zrozumieć, o co chodzi?

Kiedy dziecko usypia… Matka w swój dzień wychodzi, mówiąc że idzie na jedną, a maksymalnie półtorej godziny.

Wraca po trzech. Szkoda tylko że On, musi wstać za cztery i pół i pojechać samochodem do innego miasta oddalonego o 300 km od miejsca zamieszkania.

ŁOŚ!

Dziś wiem, że kiedyś ufałem ludziom

A wróciłem dziś mniejszy i po ciosie w plecy jedyne co mogę powiedzieć to:

Zamieniłem frustrację w siłę
Zamieniłem łzy w gniew

Będę twardy jak bruk!

Serwisy samochodowe

Przez wiele lat byłem fanem francuskiej techniki – a szczególnie techniki reprezentowanej przez Citroena.

Długo mógłbym opowiadać o wszystkich moich  problemach z Citroenami, lecz co by nie mówić – nigdy nie psuło się to samo. Serwis, pomimo częstych wizyt i wielu dyskusji. zawsze stawał na wysokości zadania.

Dla przykładu powiem, że udało mi się w C4 VTS 180KM zatrzeć silnik po 17tys kilometrów.

Niestety od grudnia 2006 jestem nieszczęśliwym posiadaczem Peugeota 407SW – samochód super na rok czasu – nic się nie popsuło, 27 tysięcy kilometrów przejechał bez żadnej, chociażby usterki – na przeglądzie zerowym po 10tys km nie miałem żadnego zastrzeżenia (dla porównania w Citroenach przegląd ten był po 2,5tys i zawsze miałem całą litanię problemów).

Problemy zaczęły się po roku – samochód jednego razu zaczął zachowywać się w dość specyficzny sposób – w bardzo szybkim czasie temperatura płynu chłodzącego wzrastała do poziomu przy którym komputer wyświetlał „Stop” i kazał się zatrzymać. Niestety, po zatrzymaniu, sprawdzeniu poziomu w zbiorniku wyrównawczym, następnym włożeniu kluczyka do stacyjki okazywało się że temperatura momentalnie spadała do normalnego poziomu.

Serwis, o którym napiszę kilka słów za moment, orzekł – winna pompa, wymieniamy pompę. Tak też zrobili. Poprosiłem od razu o przegląd samochodu, który też został zrobiony.

Niestety kilka dni temu, kiedy temperatury zmuszały do włączenia klimatyzacji okazało się, że klimatyzacja niestety nie działa. Dzień później musiałem jechać do Poznania a następnie do Szczecina – drogę tę przebyłem z uchylonymi szybami.

W Szczecine będąc, wlewając płyn do spryskiwaczy spostrzegłem, że w zbiorniku wyrównawczym brakuje płynu chłodniczego (2tys km od przeglądu i wymiany pompy). Z duszą na ramieniu wracałem do Warszawy, monitorując stan płynu.

Następnego dnia pojawiłem się w serwisie umówiony na godzinę 16:00, przybyłem na miejsce o 15:55.

Bardzo śmieszny widok można było zauważyć o tejże godzinie, jedna zmiana stała w kurtkach patrząc tylko na zegarek, a druga czekała do pełnej godziny aby rozpocząć pracę.  Jedna z osób – asystentów – zapytała:

– Pan umówiony z samochodem na 16tą?

Potwierdziłem, a na to usłyszałem:

– To proszę chwilę poczekać do 16tej, jak druga zmiana przyjdzie.

Nie mogłem wyjść z podziwu, że czasy komuna powracają. Nie musiałem patrzeć na certyfikaty. ISO9001 musiało zostać wdrożone….

Samochód został pozostawiony w serwisie, bolączki zostały zgłoszone – Nie działa klimatyzacja, wycieki płynu chłodniczego.

Po godzinie z serwisu dowiaduję się – musieliśmy wymienić filtr przeciwpyłkowy. Moje pytanie – Przecież 2-3tys temu miałem przegląd, chyba takie rzeczy należy robić podczas przeglądu? Miły Pan poinformował mnie, że wycieków od góry nie widać, więc jescze troszkę to potrwa, bo samochód czeka na podnośik.

Po następnych trzech godzinach, przyjechałem do serwisu (20:00), ponieważ ostatnia osoba z firmy wychodziła z biura i była ostatnią, która mogła mnie podwieźć do serwisu. Okazało się, że samochód, NADAL, czeka na podnośnik i nic od ostatniej rozmowy telefonicznej nie zostało zrobione.

Moim szczęściem było to, że osoba z która podwiozła mnie do serwisu umie bardzo szybko postawić wszystkich na baczność, co też zrobiła. Samochód znalazł się na podnośniku. Po następnej interwencji, nawet do podnośnika ktoś podszedł.

Podczas odbioru oniemiałem:

– Pompa znowu do wymiany, ale nie mamy w magazynie.

– Klimatyzacja nadal nie działa, bo pęknięty jest przewód, którego nie mamy w magazynie.

5 godzin i 150zł za filtr przeciwpyłkowy, który powinien być wymieniony już dawno. I nic nie zostało zrobione!

Cudownie!

Virtualne maszyny

Ostatnio, śledząc newsy o OS/2 jeszcze z czasów mojej fascynacji tym systemem,  przeczytałem, że firma innotek.de, została kupiona przez Suna, a jej najważniejszym produktem jest VirtualBox.

Dziwne to dla mnie było ponieważ jakieś 3-4 lata temu firma ta znana była z wielu portów programów dla OS/2, używając przy tym Odina (coś a’la Wine pod OS/2), do którego naprawdę dużo kodu napisałem na w latach 1999-2001.

Ale do rzeczy, firma innotek kiedyś sportowała VirtualPC do OS/2, nawet mam po dziś dzień legalną kopię tego produktu. A teraz VirtualBox… Na początku myślałem, że chłopaki sobie „lekko” pomogli pisząc VirtualBoxa, lecz po porównaniu VirtualPC 2007 z VirtualBoxem, dochodzę do wniosku, że VBox jest o niebo szybszy, a poza tym darmowy.

Polecam! A poniżej zrzut ekranu Visty i Windows Server 2003 w trybie zintegrowanym.

VirtualBox

Zmiana pracodawcy

Słyszę ciągłe kłótnie, jak i konferencje prasowe na temat zniszczonych laptopów. Nóż mi się w kieszeni otwiera, ponieważ chyba Pan Ziobro nigdy nie zmieniał pracodawcy. Panie Ziobro – w normalnej firmie/korporacji – dostaje Pan obiegówkę i dopóki nie jest podstemplowana to nie otrzyma Pan świadectwa pracy – musi Pan zdać wszystko, zdając sprzęt, czy też w przypadku braku przeciwwskazań, otrzymuje się pieczątkę na obiegówce. Brak sprzętu, uszkodzony spowoduje nierozliczenie się z firmą i brak świadectwa pracy!

Każdy szanujący się pracownik nie zwróciłby uszkodzonych kart SIM i uszkodzonego laptopa…

A jeśli chciał Pan zapłacić za szkody przez Pana wyrządzone, to czy ma Pan „dupokryjkę”? Każdy pracownik pisze maile, mające na celu ochronienie skóry, w wypadku problemów.

Żenujące..

Żałoba

Tak jak wielu Polaków, zaszokowała i mnie wiadomość o katastrofie samolotu CASA z oficjelami wojskowymi. uczestniczących, o ironio, w konferencji „Bezpieczeństwo Lotów”.

Dramatu rodzin nie da się wyobrazić, bardzo im współczuję – wyrazy jak najszczerszych kondolencji!

Jest to wielka tragedia, lecz… za częste, prezydenckie, ogłaszanie żałoby prowadzi tylko do zobojętnienia społeczeństwa i do prześcigania się mediów w przekazie tragedii – które z nich będzie bardziej szare, a których logo będzie bardziej czarne i bardziej zmyślne. Ten wyścig prowadzi do pełnego zobojętnienia społeczeństwa. To społeczeństwo nie chce codziennie 100 razy słyszeć i widzieć tego samego.

Sam, przeżyłem śmierć bliskiej osoby, wiem jak ciężko to przeżyć i na pewno wiem, że gdyby media do znudzenia powtarzały szczegóły mojej tragedii to myślę, że pomoc psychiatry (już nie psychologa) byłaby jedynym rozwiązaniem do dalszego mojego funkcjonowania na tym świecie.

Myślę, Panie Prezydencie, że lepszym dla rodzin zmarłych tragicznie żołnierzy byłoby żeby Pana kancelaria wypuściła jakikolwiek przeciek do mediów to naprawdę pomogłoby rodzinom.

Warszawskie inwestycje i nowy rok…

Wszystkim czytającym składam życzenia wszystkiego dobrego w Nowym Roku, życzę Wam więcej moich blogów z Ameryki Łacińskiej 😉

Do rzeczy…

Dziś po raz pierwszy przejechałem ulicę Popularną wiaduktem. Budowlą, której kibicowałem stojąc w korkach. Widząc postęp prac… Od lipca do początku stycznia to REKORD W SKALI POLSKIEJ!

Pomimo krytycznych felietonów w TVP Info na koniec roku, ja obywatel, zameldowany na stałe w Warszawie, mogę stwierdzić że Hanna Gronkiewicz-Waltz umie realizować inwestycje… I ja – obywatel – nie chcę płacić abonamentu i słuchać TVP3 – bo bzdury słyszę! Pamiętam jak kląłem stojąc w korku pod Galerią Mokotów… Trwało to… latami…

Może przez ten wiadukt tak naszego bliźniaczego prezydenta nienawidzę…

Hop i nie ma już nic…

Kolega opowiedział mi dzisiejszą historię na moście – jego tata – taksówkarz, jechał mostem, stojąc w korku. Widział przechodzącego się wzdłuż mostu człowieka. W pewnym momencie osobnik ten po prostu przeskoczył barierkę i wskoczył do Wisły.

Zawsze tacy ludzie wywołują u mnie wewnętrzną dyskusję – bohater czy tchórz? Jest jeszcze jedno wytłumaczenie – nienormalny, lecz ten wątek pominę.

Samobójstwo – Jego samo-wykonanie może być zaliczone w poczet „pozytywnych”, tylko wtedy kiedy nie zostanie skrzywdzona osoba trzecia – skok pod pociąg, samochód, czy inne zdarzenia śmiertelne z osobami trzecimi są nieodpowiedzialnymi wybrykami skazującymi osobę trzecią na męki sumienia do końca jego dni.

Desperacki skok  w głębię Wisły przy ujemnej temperaturze było ostatecznym  aktem desperacji,  uderzającym tylko w rodzinę targającego na swoje życie, moim zdaniem najbardziej najbardziej mogło to boleć rodziców.  Ale… Może jego życie było piekłem i dalsza jego egzystencja pogłębiałaby jego „doła”. Kto wie…

Nasza Klasa działa…

Już nie spodziewałem się, że spotkam prawie całą klasę. Z kilkoma przyjaciółmi z klasy spotykałem się ale bardzo, ale to bardzo rzadko. Nie pamiętam już jak, ale zostałem zaproszony do portalu nasza-klasa.pl. Nie przeszło mi przez myśl, że cała moja klasa też tam się pojawi i że się spotkamy…

Udało nam się – prawie wszyscy w zeszłym tygodniu w piątek, wraz z naszą wychowawczynią po 10 latach spotkaliśmy się. Niewiarygodne, prawda? Internet rulez!

Dla śmiechu pokażę zdjęcia mojej klasy w roku 1996:

i teraz:

Mam nadzieję że spotkam się też ludźmi z podstawówki.