Przez dwa dni miałem na głowie gościa z Rosji. Wczoraj, po pracy, poszliśmy wspólnie „na miasto”, chciałem mu pokazać Warszawę, ponieważ był tu po raz pierwszy. Wypiliśmy dwa piwka na Nowym Świecie i następnie udaliśmy się w stronę Starówki. Niestety w połowie drogi, a dokładnie przy Dziekance zaczął padać deszcz. Szczęście, że po środku, koło pomnika Mickiewicza znajdował się ogródek piwny. Wypiliśmy następne dwa piwka. Następnie, widząc, że nie przestaje padać a ja miałem babcię ze szpitala odebrać postanowiliśmy wrócić do domu. Zadzwoniłem więc do tańszych taksówek – w dobie kryzysu zacząłem takowymi jeździć. Była to korporacja zaczynająca się na literkę „V”.
Zamawiam taksówkę, podaję wszystkie dane – mówię, że jestem vis’a vis Krakowskiego Przedmieścia 39. Pani przyjęła zamówienie. Po dwóch minutach otrzymuję SMSa, że taksówka oczekuje. Mieliśmy widok na Krakowskie Przedmieście – nie widzieliśmy taksówki jednakże wstaliśmy w deszczu przeszliśmy w poszukiwaniu taksówki. Taksówki nie było. Dzwonię więc ponownie. Pani mi mówi, że stoi taksówka tak jak prosiłem vis’a vis 39. „Może przy Dziekance” pomyślałem więc przemieściliśmy się tam, lecz niestety taksówki tam też nie było. Dzwonię więc następny raz.
– To gdzie Pan teraz jest?
– Przy Krakowskim 56
– Zawracam kierowcę, zaraz będzie.
Ulewa! Stoimy. Dzwonię po raz wtóry.
– Przepraszam, gdzie jest ta taksówka
– Taksówki nie będzie, odwołałam ją
– Jak to? Dlaczego????
– Pan sobie z nas żarty robi!.
I gdy chciałem z Panią dyskutować Pani rzuciła słuchawkę.
Zadzwoniłem ostatecznie po MPT i po 3 minutach, przemoknięci siedzieliśmy w taksówce.
Wniosek? Nigdy co jest tanie nie jest dobre. A i tak mimo wszystko napiszę skargę do korporacji.
Gdy dziś opowiadałem szefowi, zaśmiał się i stwierdził, że tylko mi się coś takiego mogło zdarzyć.