Windows 7 już śmiga w pełni bez reinstalacji…

Zgodnie z wcześniejszym wpisem chciałbym poinformować, że udało mi się w piątek wszystko ogarnąć.

Włączenie AHCI/RAIDa na płycie Intela nie jest dużym wyczynem, ale trzeba mieć troszkę samozaparcia. Gdy przestawimy sterownik na IDE okaże się, że drivery Intela nie będą chciały się zainstalować. Co zrobić aby jednak wymusić instalację a do tego nie zobaczyć BlueScreena. Ściągamy driver ze strony Intela. Następnie odpalamy go z parametrem -a. np. IATA89ENU.exe -a. Co dalej? Skopiować driver iastor.sys (właściwy do instalki – ja musiałem wersję x64) do C:\Windows\System32\Drivers i stworzyć rejestr zgodnie tym wątkiem. Zaimportować, zresetować, przestawić w BIOSie i działa 🙂

Zmiana płyty głównej i Windows 7

W niedzielę mój, już leciwy komputer z Athlonem X2 jeszcze na sockecie 939 podziękował za współpracę. A był to na tamte czasy super kompik – SLI, płyta DFI… wszystko przetaktowane – cudo. I do tego czasu nawet nie myślałem o zmianie.

W poniedziałek pojawił się Core Duo 2, przełożyłem dyski i… reboot za rebootem. Ale nie poddawałem się i nie miałem ochoty na czysto zainstalować Windows 7 i nie wierzę w reperacje, które w moim wypadku nawet nie chciały się uruchomić. Moje rozwiązanie jest proste – tylko, że aż trzy wieczory mi to zajęło, a googlując doszedłem do wniosku że robie syzyfową pracę. Ale nie…

Po jakimś czasie wpadłem, że rebootuje się ze względu na sterownik IDE (w tym wypadku SATA), więc już jako ostatnią próbę wszedłem do BIOSu zmieniłem z AHCI na IDE i… Windows się uruchomił. Zainstalowałem sterowniki i jak widać pracuję. Jedyne co, to jeszcze mam problem, że po zmianie ponownej nadal się rebootuje ale dam znać.

Mentalność starszego człowieka…

Dziś po pracy odwiedziłem moich dziadków, aby pomóc im w comiesięcznej księgowości (byłem w pobliżu szukając w Decathlonie w Piasecznie łyżew). Nie jest to nic strasznego. Wystarczy wypisać kilka przelewów – tak, tak, mnie też to śmieszy, bo przecież mój własny budżet jest całkowicie kontrolowany elektronicznie.

Na samym początku historii muszę wspomnieć, że moja babcia, pomimo sędziwego wieku nigdy nie daje sobie w kaszę dmuchać i zawsze wie lepiej i nie da się jej przekonać, że białe jest białe.

Wypisałem jej kwitek na podatek od nieruchomości i mówię:
– Babcia, daj mi te dane ja Ci przeleję, nie będziesz szła do Banku.
– Nie! Nie będę miała papierka.
– Babicu, ale ja Ci wydrukuję.
– Nie! Nie będę miała takiego.

OK. Wypisałem, co się będę kłócił, babcia przecież leciwa, niech sama decyduje i niech się nie denerwuje.
Następna czynność komorne. I to był moment kiedy poczułem inną mentalność, totalnie inną niż nas (powiedzmy że młodych).
Babcia ma zapłacić w tym miesiącu, powiedzmy (bo nie pamiętam) 310zł, ale ma nadpłaty 420zł. I co robi Babcia? I od czego nie umiałem jej odwieść? Dodaje następny miesiąc (czyli w sumie 620zł) a następnie odejmuje nadpłatę. Tłumaczę, że to ma zrobić w następnym miesiącu bo nadal ma nadpłatę. Ale ona chce mieć kwitek. Próbowałem ją przekonać, że jak chce kwitek niech zapłaci 1 grosz i wtedy nadal będzie miała nadpłatę, ale… to jej się nie mieści. Każdy przelew idealnie opisany, wyliczony musi być i nawet pomocna osoba nie jest w stanie pomóc 🙂

Ech… te polskie drogi…

Niemalże codziennie obiecuję sobie napisać notkę i ciągle wieczorem o zdarzeniu zapominam, bo już tak spowszedniało – Chodzi mi o ciągłe stłuczki na skręcie w lewo z Alei Krakowskiej w ulicę Sportową w Raszynie przy DixiCarze. Ja, osobiście widuję co najmniej dwa w tygodniu. Myślę, że Policja zna to miejsce idealnie. Jak to się dzieje że codziennie rano jest tam zderzenie? Głównym, zakorkowanym, ciągiem są dwa pasy Alei Krakowskiej w stronę Centrum; jak to wiadomo z przepisów nie wolno blokować skrzyżowania, więc zawsze pojawia się luka dla skręcających lewo (takich jak ja) w ulicę Sportową. Jednakże luka pojawia się wtedy kiedy cała Aleja ma zielone światło i w momencie gdy samochód skorzystał z luki i już jest niemalże na ulicy Sportowej niespodziewanie wpada na niego kierowca z trzeciego pasa, który jest najczęściej wolny, bo jest krótki i służy także do skrętu w prawo. Zastanawiałem się już wiele razy czemu ten pas nie zakończy się tylko skrętem w prawo i wszystkie wypadki znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – z obserwacji widzę, że pas ten wykorzystują najczęściej cwaniacy aby ominąć kilkanaście samochodów i nie służy do niczego więcej, tak więc proszę o logiczną odpowiedź czemu oznakowania tego miejsca nie zmieniono i bez przerwy dochodzi do tych samych zdarzeń i codziennie słupek albo jest wywrócony albo jest nowy???

Płyty

Już raz poruszałem sprawę płyt, przy wątku Blindead. Ja, wciąż chciałbym go pociągnąć, ponieważ od jakiegoś czasu uzupełniam moją płytotekę o oryginalne krążki.

Ostatnio plułem sobie w brodę gdy płyty, według mnie genialnej – My Guardian Anger – Lux Occulty, nie udało mi się wylicytować na Allegro. Ale czaiłem się… I inne moje ukochane kapelki uzupełniałem – Opeth cały, Katatonia cała, Pain Of Salvation cały… A tylko tej płyty Lux Occulty brakowało mi aby następną dyskografię zamknąć; kapelki, której dźwięki mogę usłyszeć przypominając sobie moją młodość.

W końcu, w zeszłym tygodniu, znalazłem na Allegro, w pośpiechu kupiłem. Przyszła pod moją nieobecność i dziś książeczkę oglądając przesłuchuję. Żałuję, że ta płyta przeszła bez echa bo dla mnie jest genialna pod każdym względem artystycznym. Następna i zarazem ostatnia totalnie zmienia styl i myślę, że była za progresywna na tamten czas.

Cóż, było minęło. Ale i tak prawdziwi fani oryginalne rodzynki mają i się nimi zachwycają.

Turcja

Tunezja, Turcja Egipt to państwa do których nasi rodacy podążają za udanym urlopem najczęściej. Ja do Turcji pojechałem z obowiązków służbowych, a dodatkowo w zimę i z tego względu chciałbym podzielić się z Wami kilkoma pozytywnymi uwagami na temat tego kraju.

Lecz na samym początku Nie wiem, czemu ale zawsze musi stać się coś dziwnego – jak już czytaliście poniżej dwa wpisy przygotowałem sobie checklistę aby o niczym nie zapomnieć. Spakowałem dokładnie wszystko. Ostatniego dnia kupiłem też kłódeczkę Gerdy  dla komfortu rzeczy przewożonych. Niestety gdy doleciałem do Ankary suwaki w moim bagażu były zepsute tak że tylko kłódka trzymała, a wszystko można było z walizki wyciągnąć. Brakowało „tylko” ulubionych eleganckich butów i kosmetyczki. Buty to już przeboleję ale kosmetyczki chyba nie 🙂

Teraz wracając do tych pozytywów, większość rzeczy odkupiłem, walizkę lepszą za lepszą cenę, pomimo tego że w Ankarze, według mnie jest drożej niż w Polsce – papierosy na przykład w przeliczeniu na PLN około 14zł. Jednakże wpadłem w zachwyt jadąc z lotniska bo przemierzałem trasę czteropasmową autostradą, następnie ulicami o których przemyślano że ruch jest najważniejszy, a nie światła.

Trochę z doświadczenia, miałem w głowie brud i nędzę, a jednak nie… pomyliłem się strasznie. Czyste, przejezdne (dobrze zaprojektowane) ulice, pięknie oświetlone nocą miasto, ładna, nowoczesna architektura dała mi do myślenia że to nie Azja. To Europa.

Gdy udajesz się do restauracji, nawet w centrum, parkujesz przed, osoba z „ochrony” bierze od Ciebie kluczyk i gdzieś parkuje – Ciebie to nie interesuje gdzie. Gdy wyjdziesz z restauracji samochód zaraz podjedzie. Pomysł przedni!

Co do alkoholu, co było dla mnie zaskoczeniem – w co niektórych restauracjach sprzedają alkohol – wczoraj byłem zdziwiony że do kolacji nie napiję się piwka. Ale cóż, trzeba się trzymać obowiązującej kultury.

O ludziach. Wczoraj – napisałbym, że są bardzo mili, ale po dzisiejszym wieczorze mogę stwierdzić, że niektórzy zachowują się jak mój synek, ale to jeszcze za tydzień sprawdzę, aby mówić o mentalności, wychowaniu itd.

O Kebabach. Po tym co spostrzegłem w Ankarze to nie mogłem zrozumieć, czemu można emigrować i na przykład tworzyć budki z kebabami w Warszawie, bo w Ankarze aż chce się żyć i zostać. Z tego co się dowiedziałem to Ci co emigrują to nie Turcy a Kurdowie. A Kebab, nawet ten najlepszy w Warszawie ma się nijak do tego co jest w Turcji.

Starość to slogan

To co napisane w poniższym wpisie było prawdą, ale… jak zawsze nie było tak jak zaplanowałem. Musiałem się wrócić po dysk twardy USB (który notabene teraz leży w biurze), ale oczywiście e-papieros i wizytówki były ale całego hektara pracy zabrakło.

Jaki wniosek wysnuwam z tego zachowania? jestem za stary aby się starzeć 🙂 Albo za młody żeby być dorosłym.

Koniec tych żartów, lotnisko przyjęło mnie bardzo niesympatycznie.

– Lot do Monachium się opóźni

– Acha, a czy przez to zdążę na lot do Ankary

– Nie. Tam jest kasa, tam Pan wszystko załatwi…

No i załatwiłem następną próbę jutro rano. Tylko, że pisząc teraz ten wpis próbuję zawalczyć z gorączką. Zobaczymy jak wyjdzie. A poza tym zobaczymy czy chociaż do Monachium jutro dotrę.

NIGDY CHECKLISTY, TYLKO NA ŻYWIOŁ!!!

moje motto na dziś 🙂 (czyli tak jak było dawniej 🙂

Chyba się starzeję…

Zawsze wszystko na ostatnią chwilę, zawsze o czymś zapomnę. To moja domena 🙂 Aczkolwiek też słyszałem, że, generalnie, raki tak mają. I chyba, źle zaczyna mi być z tym, bo po raz pierwszy jadąc w delegację mam zrobioną w Excelu (i dodatkowo wydrukowaną) checklistę – zawierająca wszystkie jak na tę chwilę rzeczy. Nawet punkt – wyłączyć ogrzewanie 🙂

Po prostu (mam nadzieję) właśnie dojrzewam…

Do usłyszenia w najbliższych godzinach z Azji.

Jazda trasą ekspresową w Warszawie…

Niemożliwe stało się faktem – Dzisiaj po przeczytaniu że trasa jest już otwarta pozwoliłem sobie wrócić do domu inną drogą. Pierwotny plan był prosty – przejechać do „poznańskiej” skręcić w lewo w stronę Piastowa i do domu. Rozpędziłem się do prędkości niższej niż możliwa i podziwiałem: Jakość asfaltu średnia – jak na autostradzie po przejściach, ilość pasów – wyborna, wiadukt Powstańców Śląskich przepiękny. I… to koniec jazdy w jedną stronę… już znak informujący że lewo zwrotka, środek  ślepy, prawo do Poznania… „Więc już do domu” pomyślałem, ale jakoś chciałem zobaczyć jak wjeżdża się na z drogi ekspresowej  na Prymasa Tysiąclecia, więc zawróciłem na pierwszym możliwym skrzyżowaniu i jazda z powrotem – asfalt w takim samym średnim stanie, wiadukt nadal uroczy, czekamy na zjazd… Hmmm… Widzę znak „Białołęka/Wola”. Hmmm… Samochód jedzie… A czemu nie znak „Dw. Zachodni”? A może zobaczę Ursus, Włochy, a może Ochota? No dobra zjadę… i dobrą miałem „Wolę” bo to był ten zjazd. Ale proszę… to oznakowanie nawet taksówkarza by zmyliło. Moja prośba – znak „Dw. Zachodni” załatwiłby sprawę…

Jazda nocą po Warszawie…

Chciałoby się powiedzieć, że nocą to szybciutko przejedzie się miasto. Może nie szybciutko, ale szybciej niż zazwyczaj… Wczoraj w nocy robiłem za nocnego kierowcę odwożąc z imprezy znajomych z pracy. Nie mogłem się nadziwić ile idiotyzmów może się pojawić w sterowaniu ruchem w nocy. Po północy wiele świateł zaczyna mrugać na żółto aby usprawnić zerowy ruch, jednakże coraz częściej w wielu miejscach te światła sterują ruchem 24 godziny na dobę. Gdyby chociaż w dobrym miejscu to OK, ale wygląda na to, że tylko światła będące częścią nowych inwestycji muszą być włączone cały czas.

Zacznijmy od końca – ostatnie skrzyżowanie – Ryżowa / Jerozolimskie. Ja wyjeżdżam z Ryżowej od strony Opaczy, mruga pomarańczowe, na Jerozolimskich przejeżdżają samochody, jest ruch. Kilkanaście minut wcześniej, ulica Poleczki (jadąc od strony lotniska) – (dosłownie) każde światło jest moje – czerwone – krew mnie zalewała patrząc na długie oczekiwanie na zmianę (niemalże w polu, bo przecież po pierwszej godzinie to biurowce nie pracują, więc światło zielone (gdy ja miałem czerwone) świeciło się tylko dla sportu). Moim zdaniem jedynym światłem które mogłoby działać w nocy na Poleczki jest to gdzie krzyżuje się  z Puławską i… wracając ponownie do Ryżowej… i bezpieczeństwa… tam nie wyłączałbym świateł. Ale cóż, co ja będę więcej pisał… i tak mądre głowy wiedzą lepiej.