Herbatkowo

Moje weekendy stają się coraz szybsze. Dla przykładu dzień dzisiejszy – wake up (young man), jadę spotkać się z synem, obiad, do pracy i wieczorem do domu. Nie mam już czasu na beztroskie oczekiwanie w domu na 0,0 na alkomacie, więc już musiałem wczorajszą imprezę spędzić pijąc tylko hektolitry herbaty – tak aby wstać i pojechać.

I powiem tym niedowiarkom, że daje się przeżyć bez alkoholu i bawić się świetnie. A po trzecim dzbanku herbaty to już wizyty w toalecie przypominają wizyty piwoszy. 🙂 Wychodząc z imprezy życzono mi, abym nie spotkał policji, bo nikt uwierzy że taki humorek może dać herbatka.

Przyjechałem do domu, a tu impreza u sąsiada, więc włączyłem sobie film aby nie słuchać dicha z za ściany… i o 4tej mogłem pójść spać.

Powtórzę to na pewno w czwartek 🙂 Tylko czy w Parku dają dzbanki herbaty?

Mąż?

Dziś, przed chwilą, moi nocni kierowcy stanęli przed stacją benzynową abym kupił papierosy. Stanąłem w kolejce za blond koleżanką która była dużo bardziej wstawiona niż ja. Przyznam szczerze, będąc mężem wolałbym chyba nim nie być :>

Elvis metal

Jak patrzę w mój profil na lastfm to Volbeat (od czasu odkrycia) pobił już Paradise Lost w odsłuchaniach. Zastanawiałem się nad tym fenomenem, jak kapelka w ciągu tygodnia może zapanować w całym domu. Ale tak się stało nawet samochodowo się ustawiłem – Danzig, Volbeat i coś do zapełnienia płyty. Volbeat jest wszędzie.

Mam już trzy płyty. Według mnie najlepszą jest Rock The Rebel / Metal The Devil. Niesamowicie melodyczna muzyka, piękny wokal wzięły mnie. Ale z drugiej strony siedząc w samochodzie zastanawiałem się, czy niektóre kawałki mogłyby być grane na moim weselu, a niektóre mogłaby zaśpiewać Doda. Wiem, że jestem profanem, ale coś w tej melodyczności (troszkę na siłę) jest. Ale mimo wszystko dla mnie cudo. Coś niespotykanego, innowacyjnego… Połączenie Heavy Metalu, country, głosu Elvisa, rock&rolla….

Widzę Was na koncercie – tylko ja sam nie wiem czy będę w Warszawie czy Krakowie 🙂

Nowy tydzień

Ostatni tydzień ciężkim był, oj nawet bardzo. Chyba muszę przy komputerze postawić alkomat, bo poprzedniego wpisu za bardzo nie zrozumiałem. Najgorsze było to, że aby wsiąść za kierownicę dnia następnego musiałem czekać do południa. Ale pozytywną stroną jest, że mam zdobyczny litrowy kufel ze Szwejka 🙂 Negatywne jednak było to, że tego dnia wieczorem rozpoczął się „Kick Off Meeting”, więc w piątek wieczorem, już po wszystkim, spałem już o 20tej (O 21:40 obudził mnie sąsiad wiercący dziury w ścianie – ale kto śpi w piątek wieczorem?).

Sobota praca, synek w domu a w niedzielę synek do mamy i do pracy. Ale i tak wypocząłem w weekend.

Generalnie chciałem wspomnieć tylko, że usłyszeć „Kocham tatę” od syna bezcenne! Czego, na przykład, od 31 lat mój ojciec nie usłyszał…

Życie?

Czym jest życie bez przyjemności? Wiem. Niczym. Czym jest życie w związku bez przyszł0ści? Niczym. A co jest jak żyjesz całkowicie bez blokad? Dajesz jak zawsze ciała, ale nieprzypadkowo i Volbeat też czeka i da radę…

Powiedział dobrawek z kuflem za 30zł 😉

Rock&Roll

Zawsze myślałem, że Metal pochodzi od Rock&Rolla, lecz Elvis nie miałby możliwości zaistnieć na tej scenie, a jednak (przepraszam znających – byłem dyletantem) coś co zabiło mnie i zostałem dziś fanem. Kapelka duńska Volbeat.

PS. 26 II koncert w Progresji w Warszawie, 27 II w Krakowie.

UPDATE:

A kriz dorzucił linka

Zima

Nie wiem czemu, ale zawsze muszę poznać wszystkie możliwe warunki podróżując w zimę do Krakowa. Myślałem, że najbardziej traumatycznym przeżyciem będzie moja podróż 10 lat temu maluszkiem (mając miesiąc prawo jazdy), gdzie napotkałem wszystkie możliwe utrudnienia atmosferyczne… Ale ten weekend nie był lepszy.

W piątek wyszedłem z pracy kwadrans po drugiej aby spokojnie dojechać. Wyglądało dobrze… do Radomia, skąd wlokąc się maksymalnie 70km/h po białej drodze dotarłem do Miechowa, gdzie zauważyłem, że drogi już są bardziej odśnieżone, a zamiast śniegu pada deszcz. W Krakowie byłem około 20tej.

Dziś rano w Krakowie napadało około 30 centymetrów śniegu, ale około drugiej znów zaczął padać deszcz, podjąłem decyzję o wyjeździe. Najgorszy był wyjazd z Krakowa, około godziny trwała moja podróż do Miechowa, lecz nie było to spowodowane warunkami, a korkami. Droga, jak na zimę wyglądała dobrze – trochę błota pośniegowego, nawet policjanci w nieoznakowanych wozach się pojawiali. Więc nie było źle. Już w Kielcach liczyłem, że maksymalnie o w pół do siódmej będę w domu… Radom… czarno na drodze, obwodnica Białobrzegów, pada ale czarno. Grójec… Szok! Biało, całkowicie biało… Na bielutkiej trasie przebyłem do Janek, gdzie stanąłem w korku. Na radyjku słychać było co jakiś czas, że ktoś wpadł do rowu. Odbiłem w Jankach na Wypędy, a tu jeszcze większy szok. Śnieg, którego ilością zachwycałem się w Krakowie to nic… Bo dwa razy tyle leży w Warszawie. Jakoś dojechałem… Godzinę po wyznaczonym przez siebie terminie, ale… Tak jak wielu polecało, gdybym pojechał pociągiem to ani bym do Krakowa nie dojechał, ani z niego nie wrócił. A tak to bardzo fajny weekend spędziłem.

Nowy rok

Przygotowuję się do zakończenia nauki języka angielskiego i mam proste zdanie „On wygląda na Kolumbijczyka”.

Powiedziałbym, że „He seems to be Colombian” w gronie nie języcznych.

Ale tych co chcieliby poćwiczyć najpiękniejsze możliwości języka to powiem

He looks as if… he was.. Gdy w to wierzymy.
…he were… Gdy wątpimy i negujemy.

has been gdy mówimy o faktach

Tragedia… – Gorzej gdy mówimy o tym, że Ona wygląda jakby płakała… Tu patrzymy – mamy użycie czasu czy conditionala. W polskim jedno zdanie, a w angielskim trzy możliwości i wszystkie możliwe (was, has been, had been), w zaleności od kontekstu (BYŁO -> KIEDY->NIE (mowa nie o faktach) -> conditional, JEST -> SKUTEK (fakty), BYŁO -> KIEDY -> NIE! (mowa nie o faktach) -> conditional -> SKUTEK -> NIE).

A to jedno głupie zdanie…