Szukajcie a znajdziecie

Nigdy nie lubiłem Death Metalu, ale w mojej młodości, kiedy byłem piękny, długowłosy, gniewny i młody, zjeździłem na moim walkmanie kasetę magnetofonową z polską kapelką death metalową – nie rozstawałem się z nią! Później, gdy już prawie nic z niej nie zostało, przez lata nie mogłem sobie przypomnieć jak się nazywała. Było coś Tho… a co dalej? Nie mogłem sobie przypomnieć czy to nazwa płyty była czy może kapelki. Dziś uparłem się, że znajdę to, co po prawie 15 latach, nie daje mi spokoju – wszedłem na wikipedię pod adres http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Polskie_zespoły_deathmetalowe i… od razu znalazłem – Hazael a płyta nazywała się Thor.

Dzięki internetowi nic nie ginie!

Życie nigdy nie jest nudne

Wczorajszy dzień znów nie był monotonny – Poszedłem na stypę po zmarłym ojcu mojego przyjaciela (kilka wpisów niżej ostatnie moje dywagacje na tematy ojców). Gdy skończyło nam się piwo, poszliśmy do sklepu, gdzie stał bankomat. Chcę wypłacić kaskę, ale patrzę coś za gruba część od strony drukarki. Ale jest już antyskimmer na czytniku. Więc co to jest i po co? Oczywiście mam taką zasadę, że jak widzę coś dziwnego to próbuję to ruszyć. Ruszyłem i w ręku została mi nakładka z kamerą. Zadzwoniłem na policję i koniec końców w poniedziałek mam się stawić złożyć zeznania.

Déjà vu

Dzisiejszy dzień jakoś dziwny był…

Wieczorem, po pracy pojechałem do Konstancina odwiedzić moich dziadków, a następnie wracałem, w Jeziornie zauważyłem machającą, marznącą na przystanku autostopowiczkę, więc ją wziąłem. Jedziemy, słyszy przyciszoną muzykę, „O… słyszę, że Black River Pan słucha…”. Szok. Jedziemy dalej i dowiaduję się, że jest managerem kilku zespołów metalowych. Szok. Kontynuujemy jazdę… i dowiaduję się, że jest rozwódką.

Teraz inna dzisiejsza sytuacja. Dostałem dziś dwa piwka Cichan. Wymyśliłem sobie, że obejrzę jakiś film. Wybór padł na Afonię i Pszczoły (Uwielbiam filmy Jana Jakuba Kolskiego). Przygotowuję się do seansu – wyjmuję kufel z szafki, następnie piwo z torby i… co widzę? w ręku mam Ciechana Miodowego.

🙂

48 punktów!?!?

Jestem zdziwiony, że „poprawa bezpieczeństwa” przyświeca nowym przepisom. Dla mnie jest to po prostu przemyślane wyciąganie po pieniążki od kierowców. Czemu?

Raz, stanąłem w obliczu aż 21 punktów – byłem młody, miałem szybki samochód ale miałem też „3 points left to game over” i w tym momencie na każdym ograniczeniu liczyłem o ile szybciej mogę jechać – gdy 70 to maks 90 itd… i tego się trzymałem. Było to 7 lat temu i po dziś dzień nie zbliżyłem się do ilości większej niż 10, pomimo tego, że rocznie przejeżdżam około 40tys kilometrów.

Według mnie zrewidujmy ograniczenia prędkości na niektórych drogach a nie podnośmy ilości punktów – dla bezpieczeństwa! Policja powinna karać tych co pogarszają to bezpieczeństwo, a nie na prostej drodze – mój nieustający przykład – Konstancin – Wilanów testują swoje wynalazki – laserowe radary i wiśniowe (WL)/czarne(WWL) Vectry.

Dam przykład z dnia dzisiejszego. Zjeżdżaliśmy sobie z ronda przy lotnisku w stronę drogi równoległej do nowej S79, przed nami Transporter, przed nim TIR. Transporter wychylił się… My, będąc za nim, widzimy samochód z na przeciwka. Transporter niczego sobie zaczął wyprzedzanie, wiedząc że nie ma szans na ten manewr!  TIR, jak i samochód z przeciwka musieli ostro hamować. Przy Poleczki doszliśmy idiotę… rozmawiał przez komórkę…IMHO: Za takie zachowania od razu wpakowałbym 48 punktów – dla poprawy bezpieczeństwa!

Taka karma

Dzisiaj, pierwszy raz byłem bezbronny w obronie mojego stanowiska, które przez mojego ojca stosuję – chcę zawsze być z synem. Pamiętacie moją opowieść z przed dwóch wpisów?

Już teraz wiadomo – ojciec w ciągu trzech dni umiera na raka… a syn, z uśmiechem  mówi „Taka karma” i ma to gdzieś. Dziś próbowałem jednak przekonać, że lepiej… czy jak, być… podczas śmierci… Ale… Jednak, sam zostałem uświadomiony, że niby czemu? że koleś przestał się odzywać 6 lat temu (mój też już olał już nawet SMSy, a gdyby nie ja 17 lat by mnie nie widział!) – po prostu olał syna. A gdy jest źle to szuka pomocy u… – głupka – syna, i go potrzebuje…

Dziś nawet próbowaliśmy w jakiś sposób ustalić który jest gorszy…. I wynikło, że jego odszedł – przestał odzywać się – gdy osiągnął pełnoletniość, a ja??? <głupek> z głodu ojca szukałem go, nawet  gdy olał mnie po moim drugim roku życia. Więc już wiem, zero litości dla… „Taka karma” – Z całego serca życzy syn!

Sonisphere Festival

Zaczynam dmuchać na zimne, bo już nie raz zdarzyło mi się pomyśleć, że bilety do kupienia będą przed samym koncertem, a później tylko później żałowałem – Tydzień temu dowiedziałem się że wielu znajomych już kupiło bilety na Metallicę/Megadeath/Slayer/Antrax, twierdzili także, że zapewne już biletów nie ma, tak więc dzisiaj na wszelki wypadek kupiłem bilety na imprezę odbywającą się 16 czerwca na lotnisku Bemowo.

Do zobaczyska!

Park

Wczoraj, jak za dawnych dobrych czasów wybrałem się do Parku na HardZone. Bywałem rzadko, ale związane to było tylko faktem, że po czwartku pojawia się piątek i jak każdy szanujący się trzydziestolatek należy iść do pracy.

Zdziwienie było totalne, gdyż lane piwo (jak zawsze) Królewskie  kosztowało 0 (słownie ZERO) polskich nowych złotych, a butelkowe 1 ZŁ. Promocja genialna (tylko do 24), lecz ciągła wizja bycia w pracy mnie przerażała.

Jak już pisałem powyżej, dawno mnie nie było i troszkę w repertuarze się zmieniło – nie wiedziałem, że Rootwater czy Volbeat tam można usłyszeć.

Bawiłem się świetnie prawie do końca. Chyba zacznę tam częściej chodzić, na pewno do końca promocji będę regularnie.

PS. W pracy też byłem 🙂

Ojcowie są różni!

Dziś jestem „ledwo ciepły” po spędzeniu z synkiem kilkudziesięciu godzin. On i Ja – nikogo więcej.
Coraz częściej jak wracam do domu sam, odwożąc syna, to czuję pustkę. Dziś w uszach słyszę „Krzyś goni tatę”.

I tak się teraz zacząłem zastanawiać: Żaden tata nawet weekendu ze mną nie spędził, więc nie wiem jak to jest. Ale… Znam osoby młode czujące głód taty – potrzebujące go strasznie (sam to znałem)… będące z matką, która z ogromu nienawiści, że ją zostawił, wpijała nienawiść. Lecz w główce a później głowie, powstaje głód odnalezienia tego czego się nie miało. A tata (w tym określonym wypadku) najpierw lawirował od niepłacenia alimentów, później spotkał młodszą, zrobił dziecko… i… koniec końców – chory znalazł się u swojej matki – prosząc o pomoc.

W moim wypadku jednej rzeczy nie będzie – do matki nie pójdę, bo już nie żyje. Ale wiem, że gdy ojciec będzie prosił o pomoc to przypomnę mu, że też jestem ojcem i zawsze zrobię wszystko dla syna, a on zrujnował szansę którą ja mu dałem – będący na głodzie taty po 20 latach – Los jest cierpliwy lecz sprawiedliwy!

PS. Pokłony dla babci i mamy Krzysia – to nie jest takie proste jak się niektórym wydaje. Tato?

Wakacje

Tak jak dziś przed chwilą pisałem w mailu, nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę miał przyjaciół w korporacji. A jeszcze bardziej tak daleko – w Ameryce Łacińskiej.

Dziś obiecane mam, że mam powiedzieć tylko kiedy a reszta to już pryszcz. Moim celem jest (oczywiście) Kolumbia – Cartagena. Chyba będę Polakiem, który najwięcej razy bywał w Kolumbii (i tylko raz mu bagaż zginął). Szkoda, że bez syna, ale jak wiadomo złośliwy upór szkodzi tylko ludziom złośliwym.

G25…

Mój synek jest fanem Autek – ZygZag te sprawy. Oprócz tekstów typu „Tata wyprzedź…” Zaczyna dopominać się grania na PS3 w NFS Shift. Jakoś nam to idzie, ale za małe rączki chłopak ma. Doszliśmy więc do wniosku, że będzie kierownica.

Na początku myślałem o prostej bezprzewodowej Logitech Driving Force Wireless, lecz okazało się. w pracy, że nie jestem jedyny z takimi dylematami. Kolega też miał pomysł kupić coś dla synka (w tym samym wieku) ale dla PS2. Pożyczył Logitech G25 Racing Wheel, a następnie wybłagałem i pożyczyłem ja.

Wpadłem w poniedziałek do domu, przymocowałem wszystko do stolika pedały pod stolik i jazda. Rozumiem już czemu syn chciał kierownicę – ja szalałem przez dobrych kilka godzin. Wyłączyłem ABS, ESP, włączyłem sprzęgło i dołożyłem skrzynię manualną. Na samochodach z małą mocą jeździło mi się jak moim Peugeotem (oprócz tego, że jak musiałem coś szybko zrobić to kierownica razem ze stolikiem zmieniała położenie), z dużą mocą tak jak w rzeczywistości, nie umiałem utrzymać samochodu, na jedynce, ruszając.

Kierownica naprawdę zachowuje się jak przy prawdziwej jeździe, ale skrzynia biegów… to tragedia. Pierwsze moje spostrzeżenie – projektowali ją chyba Amerykanie, którzy nie umieją jeździć „na manualu”. Cały czas nieprecyzyjnie wchodziła 1, 3, 5ka. Sam nie wiedziałem co wejdzie – zamiast redukcji nadbieg. Z 2,4,6 to samo… Gdy udawało mi się wyprzedzić wszystkich, próbowałem wrzucić bieg  i… znów przeciwnicy na plecach. Słabo. Gdy zrobiłem sobie wyścig 30 minutowy to w połowie pedały odjechały mi tak, że nie mogłem nic wcisnąć. Dobrze że jest pausa 🙂

Moje wrażenia: Niesamowite przeżycia może dać taka kierownica, ale… Nie siedzimy na kanapie (kręgosłup bolał mnie następnego dnia), kierownica powinna mieć stelaż (wiem, że są takie do zakupienia), nic nie powinno się ruszać. I wtedy… przetestujmy G27, bo może ona ma lepszą skrzynię biegów.

Wracając do synka. Mój pomysł na weekend jest taki. Włączam mu wszystko automatyczne, ja mam pedały, a on kierownicę… Zobaczymy jak to wyjdzie. Jak wyjdzie to napiszę wpis na blogu o własnym G27.