Women day

Wczoraj miałem niezły fun, jadąc do pracy wskoczyłem do Reala do kwiaciarni kupić kilkanaście róż w kwiaciarni, pech kwiaciarki był taki że musiałem pójść do bankomatu i spostrzegłem, że mogę kupić dużo więcej róż za tą samą cenę w supermarkecie. Liczy się efekt, tak? Więc kupiłem 30 sztuk… totalnie przeszacowywując się. Miałem później taki zapas, że obdarowałem Panie w barze gdzie zawsze jemy lunch 🙂
BTW: Zrobiłem przy tym szybki test – dla kobiet u mnie w pracy kolor różowy – według nich – jest modny, więc kupiłem 20 czerwonych (mi ten kolor najbardziej się podoba) i 10 różowych. Zagadka – jak wiele różowych róż zostało bez-kobiecych (przecież nie napiszę bezpańskich)? 8! Każda lubiąca różowe ubranka wybrała czerwone, a dwie, których nigdy nie widziałem w różu wzięły różowe.

Weekend has been over!

Cały weekend spędzałem z synem i chciałem w tym miejscu zacytować Frontside Zerwane więzi, ale nie znalazłem na youtube.

Więc żeby nie zostawiać miejsca pozostawię kawałek który mi się podoba

The Office

Zawsze śmiałem się się z osób marnujących swój czas na oglądanie seriali. Ja telewizji, oprócz TVN24 i Szkła Kontaktowego, po prostu nie oglądałem, a filmy tylko bardziej ambitne lub też polecane przez przyjaciół. Jednakże tydzień temu wpadli do mnie kumple i jeden z nich zostawił trzy sezony The Office w wersji amerykańskiej.

Wczoraj, będąc niespodziewanie (bo weekend zaplanowany był z synem, który niespodziewanie przeziębił się) niedysponowany, umierałem oglądając sitcom, który ukazuje esencję korporacji. Wstyd się przyznać że jestem już na trzecim sezonie i stałem się fanem tego „mockdokumentary” sitcomu fanem, to twierdzę że każdy następny odcinek był lepszy od poprzedniego. Co mogę powiedzieć, obejrzyjcie, jeśli pracujecie w korporacji i jeszcze do tego w open space to dokładnie zrozumiecie… My jako Professional Services pracujemy w „Open Space” razem z księgowością… Dobrze, że nasze zabawki są w laboratorium i z nikim się nie dzielimy… prócz klientów 🙂

PS. Osobiście – w korporacjach od 10 lat, gdy przyszedłem mówiono na mnie „młody” – miałem 20 lat, długie włosy, skórę i glany (nawet w lato – sic! – totalny idiota!)

Slalom

Większość opisów znajomych – „Słoneczko, jak miło”. A ja jako kierowca wolałbym aby nadal leżał i padał śnieg. Jazda po drogach to istny slalom – nie wpadniesz w jedną dziurę to w drugą. Będąc szczerym, w Warszawie jest znośnie – dziury są często łatane, lecz gdy droga jest pod opieką innej gminy to tragedia.

Codzienna jazda ulicą Środkową w Opaczy pomiędzy Ryżową i Szyszkową w Warszawie to istny tor przeszkód ze zróżnicowanymi poziomami:
– Low – wcześnie rano kiedy jest mały ruch.
– Medium – godziny szczytu – korek – bez wystarczającego odstępu prawie każda dziura jest Twoja.
– High – wieczór/noc ze wzmożonym ruchem – tylko modlić się, że ta dziura w którą się wpadło nie urwała zawieszenia.
– Expert – noc – brak ruchu – duża prędkość. Nic nie urwiesz i nie wydachujesz – wygrywasz!

Podobnie ulica Baletowa w Dawidach, czy droga Michałowice-Raszyn.

Film

Dziś byłem w kinie w bardzo miłym towarzystwie na filmie Polańskiego The Ghost Writer / Autor Widmo. Miałem nieodparte wrażenie, że istnieje jakaś metafora pomiędzy niemożnością powrotu do rodzinnego kraju przez Adama Langa granego przez Pierce’a Brosnana a aktualną sytuacją reżysera. 🙂

Bardzo dobry film. Polecam.

Zimowe parkowanie

Dziś byłem umówiony na spotkanie na 10-tą, na które nie powinienem się spóźnić. Wiedziałem, że będą trudności z zaparkowaniem, więc już u celu byłem o 9:40. Krążyłem sobie więc oglądając góry śniegu i marząc o samochodzie 4×4 lub też o smarcie. O 10-tej nadal nie miałem miejsca, więc spróbowałem po drugiej stronie ulicy Kasprzaka. Znalazłem – 1,6km od miejsca spotkania. Koniec końców udało mi się tylko spóźnić tylko 30 minut na spotkanie 🙂

A oto moja droga do przebycia – punkt B to samochód zaparkowany, punkt A miejsce docelowe. Tragedia!

mapka

Black Label Society

Po death metalu przyszedł czas na posłuchanie jakichś spokojnych rytmów. Nie jest ekstremalnie ale jest spokojnie, przyjemnie i melodyjnie. Taka mieszanka – patrząc na całą dyskografię kapeli – Ozziego Osbourne’a, stoner rocka i troszkę grunge’u. Nie jestem fanem, ale przyjemnie posłuchać, na prawdę przyjemnie.

% z przeszłości dla przyszłości

Od wczoraj mam jakiś nieodpartą rządzę słuchania polskiego Death Metalu. Nie tego z pierwszej, pudelkowej, półki ale tej co w przeszłości, tego co dla mnie coś znaczył – Atrophia Red Sun, Decapitated, Sceptic. Sam nie wiedziałem, że te zespoły łączy jedna osoba – wokalista – Covan. Uległ on wypadkowi razem z Vitkiem Kiełtyką w wypadku na Białorusi – miał więcej szczęścia od Vitka, bo żyje. Ale co to za życie?

Dlatego, też zdecydowałem, że w tym roku przekażę 1% podatku na Adriana.

Czyli w zeznaniu podatkowym wybieram nazwę organizacji:

  1. Fundacja Anny Dymnej Mimo Wszystko
  2. Numer KRS organizacji: 0000174486
  3. KONIECZNIE w rubryce Informacje uzupełniające:
    Cel szczególny Adrian Kowanek.
  4. Kwotę wpłaty

A na sam koniec powiązana z tym wypadkiem ballada Virgin Snatch – It’s time.