Europa, a Stany

Będąc inwestorem giełdowym często patrzę co się dzieje na drugiej stronie Atlantyku, będąc częścią korporacji po tamtej stronie także patrzę bardziej podejrzliwie i z nerwowością.

Lecz… Dzisiejszy dzień dał mi do zrozumienia, że niestety Stany to inny świat – najchętnie, pomyślałem w okresie największego wzburzenia – zaizolować na czas kryzysu i wypuścić, będą mądrzejsi.

Ale do rzeczy… Brakowało nam pewnego produktu, który mógłby spokojnie walczyć z konkurencją, spędziłem pół roku wraz z 70 godzinami (z przerwą na prysznic w domu) w pracy przed samym pokazem pisząc ten produkt. Wsiadłem w międzyczasie do samochodu i pojechałem na prezentację produktu do Poznania. Po dwóch miesiącach produkt był przez klienta przetestowany i zaaprobowany (był to czerwiec).

Po pilocie pełnym testów „w polu” 1 października napisałem do wszystkich ludzi na moim stanowisku w korporacji, że Polska ma produkt – wysłałem wersję demo/instrukcję obsługi wraz z instrukcją instalacji.

A dziś… Otrzymałem maila od mojej korporacji, że mój produkt ma złą nazwę – ponieważ posiada w sobie nazwę produktową korporacji/itd/itp. A gólnie…z maila wynikało – zejdź z tych chmur – mamy procedury i inne bzdury. Mimo tego, że nie mamy produktu, inne kraje są zainteresowane Twoim produktem – SPADAJ, ZMIEŃ NAZWĘ i MASZ BYĆ CICHO.

Cóż… Chyba zmienię charakter bloga i zacznę opisywać – jak używać kamer Video, jak źle napisane jest OpenCV i co można zrobić w FFMPEG.

Życzę Amerykanom  jak największego kryzysu. Gdybyście mieli Balcerowicza to mielibyście bezpieczny system bankowy, a tak męczcie się… Tylko czemu my mamy odczuwać wasz ból?

Google Chrome

W życiu testowałem wiele przeglądarek.

Najdłużej używałem Netscape Navigatora 4.61 dla OS/2 (ciekawy jestem czy wiecie jak numerek wersji znalazłem, bo pamięć ulotną jest? Po prostu zagooglowałem i  znalazłem swój list, młodego gniewnego, z 1999 roku do ComputerWorlda).

Później przyszedł czas na Windows i nie mogłem się zdecydować do dziś… nawet Operę (przed wyjściem Firefoxa 2.0) kupiłem (przypomniam że kiedyś była płatna).

Najbardziej podoba mi się Google Chrome jak i Safari. Oba mi się bardzo podobają, oba mają podobne błędy – podejrzewam, że na podobnym silniku są napisane. Ale Safari jest wolne strasznie i podgląd zwykłego XMLa bardzo wkurza – pokazuje tylko dane, a nie strukturę – IE w tym przypadku rządzi. Chrome robi to samo ale jest dużo szybszy.

IMHO: Chrome wydaje się być najszybszą przeglądarką jaką używałem. Jak na razie pozostanę przy Firefoxie, ale Chrome wydaje się być moją przyszłą przeglądarką (ale tylko wtedy gdy będę mógł ś wpisać w gmailu! i w WordPressie dobrze niech działa).

Przetestujcie – polecam!

Bateryjki…

Rok ten trudny – zmiana miejsca zamieszkania z przymusu, trwający już rozwód i masa pracy, ale… Urlop na którym byłem podładował moje bateryjki.

Gdybyście wiedzieli z jaką chcęcią siadam do napisania chociaż kawałka kodu…

Ale nie o tym mówię i chcę napisać… Widzieliście może reklamę outdoorową ile pieniążków przynosi turystyka Polsce?

Jeśli tak to nie wiem skąd, bo prosty rachunek – urlop dwa tygodnie:

  • dojazd i powrót 600zł (liczę mojego SW407, a trasa jest pełna przygód i nie jest krótka.
  • jakaś kawaterka 50zł x 14 dni =  700zł
  • śniadanie 15zł x 14 = 210zł
  • obiad 25zł x 14 =  350zł
  • kolacja 20zł x 14 = 280zł

to bez alkoholu wynosi 2180zł. Na pogodę możemy nie trafić i wtedy moje wyliczenia będą błędne bo pogoda będzie barowa.

Wniosek jest tylko jeden polskie morze jest za drogie…Lepiej bateryjki ładować zagranicą i najlepiej z zagranicznym biurem podróży.

Powietrze zeszło…

Czy dzień bez problemów to dzień stracony? Myślę, że tak.

Dziś mój Peugeot oznajmił, że w oponie wymienianej w weekend jest za mało powietrza. Po pracy, po drodze zatrzymałem się na stacji benzynowej i dopompowałem koło, lecz gdy chciałem dopompować z koło z drugiej strony – wentyl wraz z czujnikiem i zakrętką został mi w ręce.

Ale chociaż koło wymieniłem bez dodatkowego problemu…

Waplewo

Wyjazd bez przygód to wyjazd stracony! Dlatego też pisuję bloga, ponieważ przygody trafiają mi się częściej niż ustawa przewiduje 🙂

W piątek zamierzaliśmy pojechać na firmowy wyjazd integracyjny do Waplewa, oczywiście moim Peugeotem. Wyjechaliśmy o godzine 16tej z pracy i mieliśmy wziąć kolegę spod domu i pojechać razem na Mazury. Wspomnieć muszę, że kolega ów pożyczył swój samochód innym uczestnikom wyjazdu tak aby wszyscy w miarę komfortowo dojechali.

Fart chciał że pod domem kolegi uszkodziłem oponę i co za tym idzie powietrze zeszło szybciej niż wrzuciłem bieg drugi.

No problem – w F1 zmienia się koło w 7 sekund my zmienimy w innych jednostkach 🙂 Niestety, mój samochód miał zabezpieczenia antykradzieżowe, które nie jest za mądrym. Już raz w Xsarze, wszyscy wulkanizatorzy wysyłali mnie do serwisu bo oni się do tego nie dotkną.

Ja już znałem to zabezpieczenie i wiedziałem jak włożyć w śrubę aby nic nie zepsuć. Niefortunne było to, że ja podnosiłem samochód a kolega próbował odkręcić  śruby. I nie zgadniecie? Zabezpieczenie się zepsuło 🙂

Assistance oczywiście zostało powiadomione, lecz powiedziano mi że i tak zostanę za to zafakturowany. Ale znając Peugeota to kilka razy więcej niż ustawa przewiduje.

W końcu umówiliśmy lawetę i otwartą non-stop wulkanizację, gdzie śruba miała zostać przewiercona. 180zł + 150zł. Da radę… Ale nam zależało na czasie – wszyscy zaczęli już imprezę.

Okazało się w wulkanizacji, że odkręcenie śruby trwać będzie 5h. Zdecydowaliśmy, że weźmiemy taksówkę i wypożyczymy samochód.

O godzinie 20tej siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy na Mazury. Dojechaliśmy przed 23cią, gdzie dobrze a nawet uper bawiliśmy się do dziś…

Niestety to nie koniec przygód – dziś oddawaliśmy samochód i nie powiem co to za firma, aby nie robić antyreklamy ale pamiętajcie KAŻCIE SPISAĆ KAŻDĄ RYSKĘ NA SAMOCHODZIE PODCZAS WYPOŻYCZANIA I POSIADAJCIE RACHUNEK ZA TANKOWANIE bo może się zdażyć, że ktoś będzie chciał aby kaucja dodatkowa nie została zwrócona 🙂 Wypożyczałem wiele samochodów zagranicą, ale to czego doszukać chciała się owa firma to była po prostu kradzież w biały dzień!

Valencia

Właśnie wróciłem do domu po weekendzie w słonecznej Hiszpanii, będąc na wyścigach Formuły 1, gdzie Robert Kubica zajął trzecie miejsce.

Wyjazd był najbardziej pechowym i najśmieszniejszym z jakichkolwiek, które odbywałem. Nie będę wiele dziś opisywał, ponieważ jestem strasznie zmęczony. Ale kilka spostrzeżeń muszę!

Utarte jest, że Polacy to złodzieje, ale nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ, odpukać, nigdy nie zostałem na plaży okradziony, lecz w Valenci, kiedy poszedłem się kąpać w morzu zostałem. Nikogo przy ręczniku nie było przez dwie minuty, a w tym czasie z moich spodni zniknęła komórka i zegarek, więc zdjęć nie będzie (a miałem ;( – jedyne co link z hotelu, który polecam z całego serca).

Muszę przyznać, że Hiszpanie i ich linie SpainAir „rządzą”. Nie wspomnę, że do Valenci lecieliśmy MD-82 takim samym jak rozbił się w Madrycie.

Samolot, z Valenci do Barcelony spóźnił się 4 godziny przez co cały plan przesiadkowy wziął w łeb. Czekając na samolot skończyły się papierosy i w poszukiwaniu automatu znaleźliśmy się w knajpie dla taksówkarzy, jakieś pięć minut drogi od lotniska. Tam zrozumiałem hiszpańskie podejście. Ale może na samym początku wspomnę, że granica alkoholu u kierowcy w Hiszpanii to 0,8. Taksówkarz jechał „na kurs”, wracał do knajpy i zamawiał znów jakiś alkohol.

Myślę, że jest to najbardziej zadowolony naród w Europie, wszystko powoli bez pośpiechu, z uwzględnieniem siesty, a dodatkowo bezstersowo znieczulając się alkoholem. 🙂

W trakcie czekania okazało się, że jeden z nas zapomniał dokumentów z hotelu… Następnie, gdy już hotel miał wysyłać taksówkę z paszportem, znalazł dowód osobisty.

Zamiast lecieć Valencia -> Barcelona -> Warszawa polecieliśmy  Valencia -> Barcelona -> Monachium -> Warszawa i zamiast być o 19tej w Warszawie przylecieliśmy o 23:30, lecz tu pojawił się Zonk, bagaże nie doleciały.

Mam kupę klocków Lego dla syna, koszulkę z wyścigów ale nie mam dla siebie nic… Nawet szczoteczki do zębów.

Latam wiele, ale pierwszy raz widziałem taką tandetą, jak na lotniskach w Valenci, czy w Barcelonie, gdzie Panie wypisywały boarding-pass ręcznie. Może okrutne stwierdzenie, ale wiem czemu spadł samolot „Szpanera”- mechanik miał 0,8 promila sprawdzając silnik i nie zauważył awarii, a reszta miała sieste i nikt go nie sprawdził.

Zastanawiam się, czy jutro dolecą bagaże, bo chyba będę musiał zrobić wielkie zakupy ;(

Ale mimo wszystko bardzo mi się spodobała Hiszpania i na pewno tam jeszcze pojadę, lecz mając już większy bagaż doświadczeń – nie skorzystam z usług SpainAira a dodatkowo będę uważał na złodzieji.

A na koniec – bardzo mało było polskich kibiców w Valenci. Szkoda 🙁

Baniaczek

Miałem nie pisać nic o wyjeździe na Półwysep Helski, lecz chętnie podzielę się z Wami moją historią związaną… jak zawsze z Peugeotem i… korkami.

Pogodę w długi weekend można określić jako pogodę barową lub pod psem. W sobotę, doszliśmy wspólnie ze znajomymi że pojedziemy w drugą stronę korka (mieszkaliśmy w EkoLagunie w Chałupach)i pojedziemy na Hel. Umówiliśmy się, że w drodze powrotnej zostawię ich przy kempingu i pojadę do domu. Zrobiliśmy tak…. Gdy wyjeżdżaliśmy pojawiła się rezerwa ale komputerek pokładowy mówi 100 km do stacji benzynowej. Luzik!

Jadąc na Hel, widząc korki w stronę Władysławowa, pytam czy gdzieś jest stacja… Na pewno w Helu… Okej, otworzyłem dach i jedziemy…

Obejrzeliśmy fokarium i inne ciekawostki, ja kupiłem mojemu Krzysiowi piękną fokę (oczywiście tylko w sklepie autoryzowanym!) i zabraliśmy się do powrotu…

Na parkingu – kiedy zapaliłem samochód (widząc 55 do stacji) będąc w nerwach zapytałem Pana Parkingowego – gdzie jest stacja?

– We Władysławowie

– A ile to jest kilometrów?

– 33 – na rowerze sprawdzane

Cóż jedziemy… 22 powinno zostać? Wyłączyliśmy klimatyzację, ja zacząłem jechać jak mogłem najspokojniej… A Pan wcześniej drwiąc…

– Korek ciągnie się od Kuźnicy – życzę szczęścia

Nie zważając na ironię ruszyliśmy… Po 8 kilometrach zobaczyliśmy stację benzynową… Zbawieni! Wjeżdżamy, za nami wiele samochodów… Okazało się że stacja, jak wszystko państwowe już nie pracuje, bo pracuje tylko do 15 tej w soboty, a w niedziele ma gdzieś popyt…

Okay, raz kozie śmierć! 55… 50… 45.. korek!

Postój w korku – momentalne wyłączenie samochodu. postoje 15 minutowe w korku…. Ale wreszcie po godzinie… Chałupy… (brak paliwa – na komputerze i na strzałkach), lepiej nie ryzykować.

Znaki pokazują że biedacy tacy jak ja zostaną odholowani, ale… Jedziemy… do celu… Dojechaliśmy do Ekolaguny zaparkowaliśmy samochód i poszliśmy dalej na piechotę… 5km – 1h.

Baniaczek 27zł + 5l – 24zł… – kartą Routex – bezcenne!!! Powrót PKSem z baniaczkiem karygodne 🙂

Ale za to spotkałem Pana z baniaczkiem w drugą stronę 🙂 Ja już w ręku miałem upragnione 5 litrów… On nie 🙂

Zamiast około 23-24 byłem w domu o 2:45…