Welcome to Bogota, again

Jestem, dojechałem, mam się dobrze, właśnie wróciłem ze śniadania.

Troszkę mi przykro, bo nie mam za dużo do opisywania – nic jak na mnie się nie zdarzyło. Podróż, w porównaniu z ostatnią była przyjemna i jak na taką odległość krótka. Ostatniego papierosa zapaliłem o 6 rano przed halą odlotów, a następnego o 23:45 (16:45) przed halą przylotów w Bogocie.

Jedyny zgrzyt jaki miałem to chęć internetu w pokoju. Okazało się, że nie działa. Po wielkich bojach nic nie udało się zrobić, jednakże wyhaczyłem niezabezpieczoną sieć, którą to właśnie używam.

Wczoraj wieczorem zastanawiałem się czemu tak chętnie tu wracam, dziś na śniadaniu miałem odpowiedź – ogólnie to jestem „niejadkiem”, lecz jak przyjeżdżam do Bogoty mam cały czas chęć na jedzenie. Ichnie sery są dla mnie majstersztykiem, dodatkowo wybór świeżych owoców, a także świeżutkie soki z owoców, których nigdy w Polsce nie widuję.

Oczywiście na sam koniec kawa. I już nic więcej do szczęścia nie potrzeba.

A jednak :)

Jutro 7:05 samolot do Paryża, następnie o 11tej do Bogoty. O 16:45 będę w Kolumbii (czyli 23:45).

Piszę już ten wpis u siebie w domku. Mam muzykę, komputer, normalny internet i telewizor. Cel z przed tygodnia uznaję za osiągnięty.

Taksówka też już zamówiona. Następny wpis już w Bogocie.

Przeprowadzka

Dziś tylko chciałem kolegom z pracy podziękować za pomoc!

Super, że nie tylko praca jest ważna!

Dzięki za wszystko! A deska też zrobiła na mnie wrażenia 🙂

PS. Nie wiedziałem, że deski mają w połowie spadania spowalniacz.

Nie ma wiz!

Dziś niemalże przed samym wyjściem do ambasady Kolumbii zadzwoniłem zapytać się czy coś się może zmieniło… No i się zmieniło, już nie trzeba mieć wizy lecąc do Kolumbii. Muszę moją wcześniejszą wizę oprawić w ramki, bo jest to historia – kosztowała 100$, a była ważna tylko przez dwa tygodnie.

Zastanawiam się kiedy wizy do USA zostaną zniesione…

Zaczynam ;)

Wziąłem w ręce nowe klucze z ludzikiem z klocków Lego, który to wisiorek dostałem z klockami dla syna i doszedłem do wniosku, że jednak jutro wywiozę większość rzeczy.

Już spakowane czekają w samochodzie do wyjazdu 🙂

Na półmetku…

Chyba mi wszystko przyspieszyło po trzydziestce…

Tak marzyłem, żeby pojechać do Kolumbii, lecz dziś patrząc ile rzeczy czeka na zrobienie wolałbym nie jechać…

Mam challange – chociaż jedną noc przespać się już w nowym mieszkaniu przed wyjazdem, a patrząc co mam do zrobienia i kupienia, bez chodzenia na urlop to wyzwanie typu „software fiction” 🙂

Nożownicy w Belgii…

Nie chciałem tego pisać wczoraj, lecz wczoraj wracając do hotelu zaczepił nas jakiś „lump”, chciał ognia. Został po prostu zignorowany… Po jakiś 300 metrach okazało się, że idzie za nami i wyzywa nas, że nie daliśmy mu ognia. Oczywiście, po polsku mu powiedziałem słowo (część prezydenckiej sentencji, ale bez słowa dziadu). W tym momencie koleś wyjął nóż i zaczął w języku angielskim mówić jak śmiałem. W tym momencie wszyscy, a było nas trzech po prostu wzięliśmy nogi za pas, co było dziwne, to to że gonił nas prawie do samego hotelu (około kilometra!).

Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie przeczytałem, że jakiś idiota nożownik zabił dzieci w Belgii…

PS. Tu ciągle pada od czasu jak przyjechałem, można tu zwariować!

WC

Jeszcze jedna rzecz, która mnie po prostu wkurza, sprawia że jestem zły – w każdej restauracji, barze, itp siedzi „Babcia Klozetowa”, a toaleta jest płatna 0,30 €.

Jeśli Bruksela wymyśla coś, co tak na prawdę ma mało wspólnego z życiem, to myślę, że płatność nie powinna być pobierana od klienta tak jak w Polsce, a dzięki temu belgowie będą bardziej szczęśliwi pomimo kryzsu 🙂