Polska muzyka nie jest zła cz.1 – Atrophia Red Sun

Każdy kto chce słuchać muzyki a nie jest dociekliwy to ma problem – w sklepach muzycznych sama komercja, totalny chłam.

Aby nie być „pirackim” znalazłem płytę kapelki o której dziś napiszę na jakimś dziwnym portalu, jechałem po nią długo. Później ze sprzedającym nie mogliśmy się spotkać. Zachowanie prawdziwego fana, tak? Więc zacznę opisywać w wolnym czasie kapelki które uwielbiam – Made in Poland.

Ten zespół, a jest nim Atrophia Red Sun, już nie istnieje, zakończył działalność po wypadku Covana (wokalisty tej kapeli). Początkowo grali doom metal, lecz na ostatniej płycie „Twisted Logic” dali czadu – jak dla mnie progresywny (death) metal.

Ich początki pamięta nawet mój walkman (wiecie co to?), kaseta z płytą Painfull Love bardzo często tam gościła. Niestety, nawet będąc nielegalnym nie da się znaleźć tej płyty. Jak ktoś ma chętnie przegram! Druga płyta zagościła po przesłuchaniu Morbid Noizz – kawałek Master Queen bardzo mi się spodobał więc kupiłem płytę Fears. I jakoś niedawno wydłubałem z internetu najlepszą płytę Twisted Logic. Zatkała mnie! Totalnie inny styl, dużo mocniej, ale czuć muzę.

Teraz kilka kawałków:

Mój mistrz Code Word:

Prawdziwy progressive – Twisted Logic:

Powrót do czasów Doom – That Which is Coming :

Ważna jest sztuka, ona przetrwa wszystko!

i tak chuk

Bardzo zależy mi na synku, a nawet strasznie. Robiłem wiele rzeczy, których nigdy bym nie zrobił, aby być z nim. Nawet na dzień matki przywiozłem mu kwiatki aby dał mamie, jak wróci z pracy.
Teraz jestem już po weekendzie i przyznam, że lekko jestem przygnębiony. Nie przez syna, lecz przez matkę, bo mówił wczoraj – „Tata, ja chcę zostać dłużej”, lecz go przekonywałem, że mama czeka. Przyznam, że głupi jestem jak dawniej. Ani złego słowa o matce, nawet gdy wiem że siedzi w knajpie i pisze SMSy typu „I jak dziubas?” itd…

I chyba dałem do pieca, bo na jeden z takich głupawych i hipokryzyjnych tekstów „Śpi?” Odpowiedziałem „Weź się napij piwa. Gdybym miał nierozwiązywalny problem to bym zadzwonił, a jeśli nie dzwonię to znaczy że jest OK”…

Następnego dnia, gdy jechaliśmy samochodem z synem, a on spał, zrzucałem telefon a gdy dojechaliśmy oddzwoniłem, to usłyszałem tekst „Mogłeś wysłać SMSa, że śpi”… taaa… mając HTC podczas jazdy. Aż tak głupi nie jestem.

Więc dziś matka zebrała siły – chętna do boju.(o tych kwiatkach to nawet nigdy nie wspomni)… Oczekiwała na najważniejszą dla niej przesyłkę – syna – Przez całą drogę, bo kolega młody bardzo zmęczony był, zakładałem się z nim, że jak zaśnie to ma być przez dwa tygodnie grzeczny. I udało mi się – zasnął. Wchodzę odnosząc (ledwo-ciepłego) do domu, a matka wita go, a ja przy niej stwierdzam – No to Krzyś przegrałeś musisz, być przez dwa tygodnie grzeczny. Na to w pełni wdzięczny głosik zatroskanej mamusi – „Ale mu włosy śmierdzą papierosami”. W tym momencie, mój trigger – IGNORE – od razu się włączył i poszedłem po rzeczy do samochodu. Oczywiście oczekiwałem ludzkiego zapytania, a może Ci pomóc, i tak bym odmówił, (ale tak po ludzku się robi), bo zapowiadało się na trzy razy.

Gdy już ze wszystkim wróciłem to oczekiwałem w przedpokoju aby pożegnać się z młodym, lecz mama uderzając w nową zabawkę, którą notabene wczoraj kupiłem (tak mimochodem) uderzała młotkiem, aby młody bardziej interesował się zabawką niż mną, później pokazując jaka jest dobra naciskała na syna aby się pożegnał, ale znacie dzieci… Dokładnie wiedzą, o co chodzi, więc niestety nie pożegnaliśmy się, dobrze że wspólne chwile obaj pamiętamy, a Krzyś dużo lepiej.

PS.  Tak sobie wziąłem w Google wpisałem „Pani Dulska” i w pewnym momencie zrozumiałem, czemu się rozwiodłem: „jest postacią antypatyczną, krzykliwą, nie znoszącą sprzeciwu

PS2. A co do wakacji synka, to mama musi sprawdzić miejsce gdzie jedzie synek, a samolotem boi się latać, więc i syn też powinien się bać… Więc w tym roku też bez wakacji z synem.

Czad!

To, że ja mam pomerdane na punkcie perkusji to moje prywatne zboczenie, ale gdy mój syn zobaczył stopę (nie było jej przez prawie miesiąc bo ćwiczyłem rączki, a do tego sklep dał ciała) to patrzył na łańcuch, uderzał ręką, później nogą i w końcu… poprosił… aby włączyć, bo chciałby poczuć i posłuchać te uderzenia… No i stało się, wziął dwie pałeczki i zaczął bezrytmicznie nawalać, ale jeśli będzie nadal prosił to będzie bębnił rytmicznie i będzie dużo lepszy od taty…

Ale pierwszy krok już jest poczyniony!

Warszawa patrzy

Dziś wymyśliłem sobie że przejadę się Wisłostradą do domu obejrzeć falę powodziową. Od Trasy Łazienkowskiej mogłem zobaczyć tłumy warszawiaków, spacerujących lub też obserwujących ze wszystkich możliwych miejsc stan Wisły. Nieprawdopodobne było to, że moim zdaniem ludzie byli wszędzie na nabrzeżu, mostach, kładkach, skwerach, każdy z aparatem. Kierowcy zwalniali i tak jak ja z ciekawością spoglądali na rzekę i tłum. Moje szybkie skojarzenie było następujące – Warszawa wita podobnie trumnę i falę.

Don’t promise too much

Tak sobie właśnie myślę, po wpisie poprzednim, że muszę coś napisać…

Półtora tygodnia temu byłem na wyścigu cartingowym, firmowym… Jako, że byłem wtedy opiekującym się synem to pojechałem z nim. Syn okazał się super synkiem, bo zobaczył trofea i poprosił abym zdobył puchar dla niego, ja bez żadnego wcześniejszego zastanowienia odpowiedziałem „Spoko Krzysiu, będziesz miał”. On, dopingował tatę i bawił się przednie, prezes został ulubionym wujkiem 🙂

I pojawił się problem – po treningu i kwalifikacjach pojawiłem się w finałach ale… na piątej pozycji. Myślę sobie – „No to ryfa” obiecałem, a przecież całość wymagania od siebie opiera się na obiecankach (spełniankach), więc muszę dać z siebie wszystko aby chociaż to 3cie miejsce mieć… I gdy stanąłem na starcie poczułem zew wojownika – na pierwszym okrążeniu wyprzedziłem zawodnika przede mną a w połowie wyścigu wskoczyłem na trzecią pozycję. Razem z synem weszliśmy na podium a ja odetchnąłem. Spełniłem obiecankę… Teraz jego kolej 🙂

Positive programming

Temat często w pracy poruszany – czym mniej doświadczony koder tym mniej ASSERTów (teraz w wysokopoziomowych językach t/c/f) wstawia, bo po co? w pozytywnej wersji wszystko zadziała. Później jak już się coś „krzaczy” wtedy powolutku dodaje „tracowanie” aby dojść do wniosku, że lepiej było wszystko przewidzieć.

To było moje podejście służbowe i przyziemne.

A teraz bardziej abstrakcyjne… Troszkę zdziwiłem się, że do Katowic wczoraj pojechaliśmy kolegi samochodem i nie ja prowadziłem… Ale jeśli kolega nie chciał to zapytałem czemu? Dowiedziałem się, że za bardzo pozytywnie podchodzę do sprawy… „Taki pozytywny programming drogowy”.

Cóż, powiedział to człowiek który wygrał ze mną w kartingach (a nawet ze wszystkimi, mimo to, że miałem najszybszy czas okrążenia), więc coś w tym jest…

Powódź

Dziś byłem w delegacji w Katowicach. Przejeżdżałem przez Częstochowę godzinę czasu, bo wylała Warta i z Warszawy jadąc był tylko jeden przejezdny pas, bo reszta stała w większej wodzie… Nie wiem czemu nikt o tym w mediach nie mówi, ale tam całe osiedle na przeciwko Galerii Jurajskiej stoi w wodzie. I tam cały czas leje!

F1

Byłem szczęściarzem, bo widziałem Roberta Kubicę dwa lata temu w Valencii, trzy lata temu w Budapeszcie, wtedy „Kubika” ścigał się jako część teamu BMW… Przyznam, że w tamtych czasach jakoś nie byłem fanem Formuły 1, bo cały czas czułem, że „nasz” driver nie jest częścią teamu. Teraz to się zmieniło – widzę, że Renault stara się jak może, a Kubica robi co może. Jestem pewien, że wezmę urlop i pojadę zobaczyć jak Renault będzie jeździć w Budapeszcie.

Z drugiej strony cieszę się, że Kubica nie jeździ już w BMW, bo ta marka w Polsce kojarzy się z dresami, debilami i wypadkami.

We’re here because we’re here

Anathema. Kapela, którą kocham za płytę Eternity i Alternative 4, na której koncertach bywałem kilkakrotnie, ostatnio w zeszłym roku w Krakowie, wydała nową płytę. Nie da się przejść obok niej bez jakiegokolwiek komentarza, jak dla mnie jest kontynuacją tego co pojawiło się w płycie Judgement, jednakże nie jest to powtarzanie starych schematów, a ciągłe poszukiwanie nowych, lecz cały czas w tych samych klimatach. Mi płyta się podoba, przesłuchuję ją czwarty raz, więc nie mogę więcej napisać, ale mogę pod postem zamieścić klip.

Następny wpadł

Każdy kto mnie odwiedza bierze pałeczki i próbuje swoich sił… Dziś jednak okazało się, że osoba umuzykalniona dużo lepiej chwyta całość. Klika hintów i grał bardzo poprawnie, czytaj rytmicznie, oczywiście kłopoty z drugą ręką, ale to chyba każdy tak ma… Po prostu systematyczny trening czyni mistrza.

Na koniec zapytał ile to kosztuje, bo chętnie by sobie sprawił…