Żeby nie było prosto dziś przypomniałem sobie płyty mojego guru progresywnego grania – Franka Zappę! Mój idol… A płyty The London Symphony Orchestra i Ship Arriving Too Late to Save a Drowning Witch to już majstersztyk!
0 thoughts on “Progresywne granie”
Comments are closed.
kriz says:
Muszę też do tego dotrzeć, bo jakoś się z Frankiem rozmijaliśmy… Wstyd przyznać.
A ja odkryłem ostatnio (choć też znałem wcześniej, ale ignorowałem nie wiedzieć czemu – biję się w piersi teraz) kapelkę Mike’a Pattona, jeszcze sprzed czasów Faith No More. Nazywa się Mr Bungle i brak mi słów, by opisać co tam się dzieje. Misz-masz gatunkowy, ale nieco bardziej strawny niż zupełnie awangardowy Fantomas. Najłatwiej to nazwać rockiem eksperymentalnym, ale nie brakuje tu „ładnych” melodii a wokal Mike’a to klasa sama w sobie.
Na razie męczę album „California”, ale na pewno „zajrzę” do pozostałych dwóch.
Polecanka!
dobrawek says:
To moim skromnym zdaniem jak chcesz zacząć słuchać to zacznij od Ship Arriving Too Late to Save a Drowning Witch. A jak już wszystkie płyty przesłuchasz (według moich obliczeń to tylko 55)… To zapodaj sobie The London Symphony Orchestra, która zagra to na poważnie.
kriz says:
Nie, dziś jestem uzbrojony w klasyczne pozycje: Freak Out, Hot Rats, Zappa in New York i Jazz From Hell.
No i kolejny Mr Bungle znalazłem… 😉