Jak patrzę w mój profil na lastfm to Volbeat (od czasu odkrycia) pobił już Paradise Lost w odsłuchaniach. Zastanawiałem się nad tym fenomenem, jak kapelka w ciągu tygodnia może zapanować w całym domu. Ale tak się stało nawet samochodowo się ustawiłem – Danzig, Volbeat i coś do zapełnienia płyty. Volbeat jest wszędzie.
Mam już trzy płyty. Według mnie najlepszą jest Rock The Rebel / Metal The Devil. Niesamowicie melodyczna muzyka, piękny wokal wzięły mnie. Ale z drugiej strony siedząc w samochodzie zastanawiałem się, czy niektóre kawałki mogłyby być grane na moim weselu, a niektóre mogłaby zaśpiewać Doda. Wiem, że jestem profanem, ale coś w tej melodyczności (troszkę na siłę) jest. Ale mimo wszystko dla mnie cudo. Coś niespotykanego, innowacyjnego… Połączenie Heavy Metalu, country, głosu Elvisa, rock&rolla….
Widzę Was na koncercie – tylko ja sam nie wiem czy będę w Warszawie czy Krakowie 🙂
kriz says:
Po prostu rock & roll, misiaku.
dobrawek says:
według mądrzejszych ten styl nazywamy „elvis metal” i zgodziłbym się… Na pewno nie powiedziałbym na to rock & roll. pluszaku.