3 lata temu o godzinie 17tej urodził się mój synek.
Cofnę się do tego czasu…
Nie było to łatwe 🙂 Dzień wcześniej o godzinie 3ciej nad ranem, moja małżonka obudziła mnie i stwierdziła, że wody jej odeszły. Otworzyłem oczy i pierwsze słowo, to „Już jedziemy, ale najpierw może kawę wypiję?”. Kawę wypiłem, zawiozłem do szpitala (jakiegoś wielkiego zdenerowania podczas jazdy do szpitala nie było – ogarniałem sytuację)… Okazało się, po trzech godzinach, że jest to przedwczesny alarm, a lekarz stwierdził, że to jeszcze tydzień, więc zawiozłem żonę do domu, a sam już pojechałem do pracy.
Tego dnia poszedłem spać koło 20tej, żona coś pisała na karteczkach, ale ja byłem tak zmęczony, że poszedłem spać. Spałem do czasu, kiedy usłyszałem – „Przemek, ja biorę taksówkę, bo mam od 18tej równomierne skurcze”. „Na pewno? Ja Ciebie zawiozę, ale tylko kawka i jedziemy”. Okazało się, że to już poród… Była 4ta, a może 5ta. Siedziałem wraz żoną prawie cały czas, z przerwą na wyskoczenie do domu na prysznic, gdy dowiedziałem się, że to jeeeeeszcze potrwa i spokojnie żona nie urodzi beze mnie. (Ja przetrenowany na szkole rodzenia byłem gotów na wyzwanie). Koło 4tej rozpoczął się poród, z chusteczką scierałem pot na żony skroni i co jakiś czas słyszałem krzyk – „Nie patrz się tam. WYJDŹ STĄD!”. Ja oczywiście brałem to jako oznakę bólu i nic z tego sobie nie robiłem. Po kilku razach Pani doktor zapytała mnie grzecznie – „Czy mógłby Pan jednak wyjść, bo żona chyba w ten sposób nie urodzi”. OK. Wyszedłem. Tylko zamknąłem drzwi i usiadłem na ławce usłyszałem płacz dziecka i krzyk – „Dlaczego Ciebie tu nie ma???”
Ze łzami w oczach ze wzruszenia wszedłem na salę, Panie dają nożyczki aby odciąć pępowinę, a ja „Panie zaczęły, panie kończą”. Później zepsuł się aparat fotograficzny… A ja wylądowałem na 1,5h na korytarzu z synem – były komplikacje podczas zszywania, później jeszcze ponowne łyżeczkowanie. Ja tu sam z Krzysiem, zero pomocy, czułem się mały… Płacz dziecka. Bezradność. Dzwoniłem do teściów kiedy będą, a teściowa spokojnie odpowiedziała – to my wpadniemy jutro… W tym momencie po raz pierwszy i jedyny wydarłem się, że jestem sam z noworodkiem, nie wiem co się dzieje z żoną i mają być natychmiast.
Tak było Krzysiu – tak było 3 lata temu…
kriz says:
🙂
Wszystkiego najlepszego od wujka Krzysia.