Każdy ma, albo powinien mieć garstkę przyjaciół, aczkolwiek przyjaciel to nie kolega i ze słowem i określaniem kogoś jako „przyjaciel” należy obchodzić się jak z jajkiem. Z perspektywy ostatniego roku mogę powiedzieć, że bez przyjaciół byłoby ciężko, ja też nauczyłem się wiele i teraz gdy ktoś traktuje mnie jako przyjaciela, a ja podzielam ten stan jestem zawsze… Mogę z dnia na dzień pojawić się nad morzem, wystarczy wybrać „memory fajf”. Chyba o to chodzi?
Niestety ostatnio dochodzę do wniosku i podzielenia poglądu pewnej Basi (oczywiście nie mojej Ex), że nie ma przyjaźni pomiędzy kobietą i mężczyzną. Myślałem, że taka istnieje, jednakże spoglądając na to jak zakochana kobieta – „przyjaciel” zachowuje się do „przyjaciela”, myślę, że nigdy nie była to przyjaźń… Jedyne co dobre z tej przyjaźni było to to, że można było wygadać się, ale do tego wystarczy psycholog lub jakieś zwierze 🙂
Alicja says:
Jakież to smutne, że 3 lata bliskości, oddania, wspierania ktoś może przekreślić jednym stwierdzeniem: „Jedyne co dobre z tej przyjaźni było to to, że można było wygadać się…”
A nie, jeszcze poprzedzone było innym stwierdzeniem: „wal się na ryj”…
Nigdy nie pozna się człowieka do końca…
dobrawek says:
Cóż… Rozumiem, że idąc za ciosem jeden z Twoich dobrych znajomych też powinien powiedzieć to samo. W piątek, bez ogródek i namysłu powiedziałaś mu „Sp*.*”… Jedynym tego odzewem byłem ja, który obiecał, że to napisze!
„Nigdy nie pozna się człowieka do końca…” A kobiet to już na pewno 🙂