Usiadłem sobie spokojnie w hotelu biorąc piwko „Club Columbia” z minibaru i mam zamiar napisać moje spostrzeżenia i moją najdłuższą podróż w życiu. Jest godzina 22 z groszami (4 w Warszawie). Palę pierwszego papierosa od wylotu z Warszawy!
Podróż w nieznane rozpocząłem 8 lipca 2007 o godzinie 7:30, kiedy to wsiadłem do samolotu LOT do Frankfurtu mając na celu trafić do Bogoty (Kolumbia).
Wcześniej podczas CheckIn-u poprosiłem, aby bagaż poleciał do Bogoty pomimo to, że moje bilety ze StarAlliance kończą się w Caracas (Wenezuela). Drugi bilet miał inną rezerwację, więc spodziewałem się, że wyjdę sobie na chwilę w Caracas i wejdę ponownie. Takie były założenia…
Lot LOTem do Frankfurtu trwał półtorej godzinki i od razu po wylądowaniu próbowałem trafić do Gate’u A52. Cóż za zdziwienie było, że oprócz przejścia około kilometra, musiałem wsiąść w pociąg pomiędzy terminalami. Myślałem wtedy o naszym lotnisku w Warszawie, ponieważ nawet po jego rozbudowie nie będzie w jednej dziesiątej części tak duży jak Frankfurt. Myśli o zapaleniu papierosa też przechodziły przez mózg, lecz wypierały je myśli o niespóźnieniu się na samolot.
Udało mi się w ciągu 15tu minut siedzieć w samolocie Airbus 340-300 i czekać na odlot do Caracas. „Mój bagaż na pewno nie zdąży” pomyślałem.
Samolot podczas kołowania został zawrócony i dowiedzieliśmy się, że z powodów technicznych lot troszkę się przesunie. Cóż… Jakoś szybko się usterka naprawiła i wystartowaliśmy.
10 godzinna podróż w klasie ekonomicznej to zmora dla nóg. Nikomu, nawet największemu wrogowi, nie życzę takiej podróży. W połowie drogi miałem już dosyć, mózg myślał tylko o jednym – wylądować w Caracas i zapalić papierosa.
Czytanie, drzemanie, oglądanie filmów, jedzenie, picie… Nic zaskakującego, pełna monotonia dnia.
Samolot o godzinie 14:30 (20:30 czasu Warszawskiego) wylądował… Przez długi czas przed podróżą zastanawiałem się, co będę robił do 19:25 na lotnisku… „Jarać będę za całą podróż” tak sobie wmawiałem.
Jakie było moje zdziwienie po wylądowaniu, gdy dowiedziałem się że NIGDZIE nie można palić. Następny problem pojawił się, gdy szukałem miejsca, aby odebrać boarding pass na lot do Bogoty.
Podczas przechodzenia przez lotnisko spotkałem trzy stoiska, gdzie na pierwszym stałem w kolejce i dowiedziałem się że to nie tu – „to należy zrobić w stoisku Avianci”.
Niestety, standy nie są jakkolwiek zaznaczone i bez języka nie trafisz tam gdzie byś chciał… Szkoda tylko, że tam wszyscy mówią w języku hiszpańskim, a duża mniejszość zna chociaż podstawy angielskiego.
W jakiejś z kolei informacji z pytaniem i całą opowieścią o tym że mój bagaż to już został wysłany, ale ja też bym razem z nim chciał się wysłać. Pani wskazała ręką i rzekła „Avianca”… „I wszystko jasne” pomyślałem 🙂
Gdy znalazłem docelowe miejsce, stało się jasne, co będę robił przez pięć godzin w Caracas. Będę stał w kolejce!!! Gdy po dwóch godzinach stania i dobijania się do stanowiska firmy lotniczej „Avianca” dowiedziałem się, że muszę zapłacić 5 USD, aby otrzymać kartę pokładową. Niestety takich pieniążków nie miałem przy sobie. Tłumacząc Panu, że mogę zapłacić kartą lub że mogę zapłacić w Euro, bo USD to ja nie mam, widziałem pełne niezrozumienie sytuacji przez osobę przy okienku. Nie wspomnę, że najpierw zacząłem się denerwować o to, że nikt mnie nie poinformował o tym, że za coś jeszcze mam płacić.
Udało się zostać okradzionym na 5 EUR na poczet „TAX”u – nawet mam rachunek 🙂
Oczekiwanie na samolot do Bogoty sponsorowała literka „P” jak Papieros, a gdy dowiedziałem się że nigdzie się nie da palić, zasponsorowała mnie literka „B” jak bankomat którego na całym lotnisku nie było, a kartą nie wszędzie dało się zapłacić. W DutyFree kupiłem karton papierosków za 16$ czyli około 50zł. Ale doskwierał mnie głód i widząc Burger Kinga na lotnisku mogłem zrobić wszystko dla niego, lecz nie pomogła ani karta ani poszukiwanie bankomatu. Pytanie do znawców czy w Wenezueli są bankomaty???
Samolot do Bogoty – rozwiewam mity – jest dużo lepszy niż samoloty startujące z Etiudy a poza tym lepiej się do niego wsiada niż na normalnym Okęciu, ponieważ wsiada się do niego z rękawa. Pilotowi nie brakowało umiejętności, ponieważ wylądował poprawnie w pełnym deszczu i złych warunkach atmosferycznych.
Lotnisko – Bogota – należy zadeklarować wszystko co masz, ile masz pieniążków itd. itp. Niestety wziąłem karteczkę, stojąc w kolejce, w języku hiszpańskim, więc podchodzę do jakiegoś obsługującego i pytam czy ma angielskie bo ja NIC nie rozumiem. Rozmawiając prawie na migi wytłumaczył mi że „dalej” dostanę. To samo w odprawie paszportowej – język angielski jest tu w ogóle nieznany! Ale otrzymałem karteczkę w języku angielskim.
Po odprawie znalazłem swój bagaż – BYŁ – nie zginął.
A wiecie co jest po tym jak już znajdziecie swój bagaż – przechodzimy przez bramkę „Custom” składając oświadczenie, o którym pisałem wcześniej, a następnie musimy otworzyć bagaż i Pan policjant kontroluje nasz bagaż.
Nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie robił to na oczach oczekujących na przyjezdnych.
Oczywiście Pan nie znał angielskiego i śmieszne było jak mnie już wyrzucał żebym sobie poszedł.
Skrócę to co się działo w Bogocie, bo już późno – taksówkarz, który mnie podjął z lotniska też ani w ząb angielskiego. W hotelu, język już rozumiany ale… pojawił się „zonk”… dowiedziałem się najważniejszej rzeczy od czasu jak wystartowałem z Warszawy – w Kolumbii nie pali się papierosów, więc wszystkie pokoje są dla niepalących. Oczywiście zrobili dla mnie wyjątek…
Ale zobaczcie na śmieszność sytuacji – patrzymy na południową Amerykę jak na dziwny świat – może mają problemy z narkotykami, ale nie mają już problemów z papierosami.
Ten wyjazd to czas kiedy muszę podjąć męską decyzję aby rzucić palenie – bo jak dzisiaj się okazało umiem wytrzymać bez palenia, a inni mieszkańcy tej Ziemi już nie palą…
Welcome to Bogota.