Dzisiejszego dnia musiałem oddać młoto-wiertarkę, którą to używałem w ostatnich dniach do robienia dziur… Ech, złe rozpoczęcie do tytułu wpisu. 🙂
To może inaczej od drugiej strony… Ups, tak też źle. Znów się kojarzy 🙂
To może w ten sposób:
Jak już wiecie próbuję w jak najkrótszym czasie urządzić się i wydaje mi się, że jestem już na półmetku. Do życia zabrakło mi już tylko żelazka, które wczoraj za nabyłem – nie wiedziałem, że stopki już nie są gładkie tylko matowe. Nie wiedziałem także, że istnieją żelazka które mogą prasować w pionie. Za bardzo nie umiem sobie tego wyobrazić, ale może kiedyś to zrozumiem, gdy będę bardziej wtajemniczony…
Dziś rano, wywierciłem dziury na kołki by zawiesić karnisze… Po prostu nie znoszę rolet, które były od początku zamontowane, po prostu nienawidzę w mieszkaniu czegoś w stylu zero jedynkowego… Muszę mieć firanki i zasłony.
Firanki i zasłony oczywiście kupiłem już wcześniej, lecz potrzeba było je skrócić… Do tego potrzeba było żelazka. Nie zdawałem sobie sprawy, że można skrócić firankę bez używania igły i nitki, no i oczywiście nożyczek – pomysł dobry, lecz wykonanie nie jest tak proste jak mówią instrukcje. Koniec końców, skróciłem, a przed zawieszeniem wyprasowałem. Jedyne co mi zostało to umycie okien, bo brudne są strasznie, wygląda na to, że nie były w ogóle myte od nowości.
Strasznie jestem z siebie dumny 🙂