Wow, wow… Jestem lekko w szoku, bo będąc ostatnio na koncercie Chlorów nie wiedziałem, czy mają koncept na dalszy rozwój… Ale mają.
Do sklepu, jak ja, i kupujemy FishDick Zwei!
PS. Nothing Else Matters i New York, New York was zabije… Poniższy teledysk też 🙂
kriz says:
Nie, mi to nie weszło. Za dużo tych kowerów, nierówna płyta. Są niezłe rzeczy (Hit The Road, Love Shack, Et si tu n’existais pas), kilka średnich „New York, New York”. Nawet ten Nothing Else Matters jeszcze ujdzie, ale balansuje na krawędzi kiczu, jest bardziej śmieszny niż dobry. Natomiast Seasons to już świętokradztwo i po prostu nieudana aranżacja (chyba w ogóle przyspieszona sztucznie w studiu). Reszta słabo (na czele z fatalnym wręcz 2000 man – rany co za wokal, co za akcent). Ciężko zrobić dobrą płytę z kowerami. Niby dla jaj, na luzie, ale mi nie jest do śmiechu.
Szkoda, bo więcej sobie obiecywałem.
dobrawek says:
To nie jest płyta, którą można zdzierać słuchając wszędzie, ale bardziej podoba mi się niż ostatnie produkcje Chlorków.
PS. Dzięki pobytowi w Krakowie cały czas słucham Manes i Gojira. Moje odkrycia 🙂 Dzięki Tobie.
kriz says:
Heh, posłuchaj uważnie „Verses of Steel” – to jest najlepsza płyta Chlorków od wielu, wielu lat. I wolałbym właśnie dostać jej kontynuację niż tę błazenadę.
coney says:
Acidzi to zajebiści muzycy i badziewny wokalista. Skrzyżowanie Nick’a Cave’a z żulem spod nocnego, który do tego się najadł muchomorów i ma sraczkę. Ale oczysiście de gustibus…
dobrawek says:
Moim pierwszym w życiu był koncert promujący płytę Strip Tease, był wtedy Kat, IRA, a było to gdy byłem w podstawówce… Seek & Destroy, bez Edyni, brzmiał super… W ogóle było cudownie, a ostatnie spotkanie z Acidami w Krakowie było totalnie inne… rytmiczna napierdalanka bez wyrazu.