Rzadko pisuję, ale może dziś chociaż rozweselę i opiszę coś z podróży…
Pod koniec września zrobiliśmy sobie ze znajomymi weekend po Moskwie. O wszystkich odczuciach nie będę pisał, ale generalnie… strasznie mi się podobało. Niestety jednak wszystko nie było idealnie. Ale znów… Gdyby nie urządzenia, a ludzie to było by lepiej (bo Rosjanie są przyjaźni dla Polaków, nie wierzyć mediom!) – wymieniałem 80$ na ruble w automacie samoobsługowym, bez użycia karty (był to bankomat z wpłatomatem i dyspenserem monet), bo kurs lepszy niż w kantorze. Urządzenie przyjęło pieniążki, ale po przeliczeniu wypluło pokwitowanie, że mogę reklamować tę transakcję. Wiecie, browarek w knajpie – 16-37 PLN, więc 80$ to duża strata, więc o pierwszej w nocy zadzwoniłem do infolinii (Rosyjskiego niestety nie znam płynnie, aby złożyć jakąkolwiek reklamację) i w języku angielskim udało mi się bez żadnego problemu złożyć reklamację, jednakże miła Pani ostrzegła mnie, że czas rozpatrywania rozpocznie się po trzech dniach roboczych, czyli gdy ja już będę w Polsce.
Po powrocie, po tygodniu, przypomniałem się dzwoniąc do infolinii banku. Obiecali, że dnia następnego zadzwonią.
Był zeszły tydzień, koło dziesiątej, ktoś dzwoni… „Zdrastwujtsie tu MastierBank…”. „Do you speek English, because I do not speak Russian?”. „No”. I się Pani rozłączyła.
Dzień później, dzwoni telefon „Hello, I’m calling from MasterBank…”. Great… Nie było super fluent, ale dogadaliśmy się, że mam dane zostawić do przelewu – numer konta, swift banku, moje dane, dane paszportowe i wysłać do Banku pod podany adres mailowy.
Zrobiłem to dnia następnego. I… Dziś? Taram, taram, tam, tam… Jest przelew – 80$ – nieprzeliczony na ruble, więc nie straciłem!
Aczkolwiek później, zastanawiałem się, bo zostałem w Polsce lekko oszukany przez Bank reklamowany przez Franka Kimono, czy on, ten bank, umiałby być fair wobec takiej sytuacji. Jak oni robią swoich klientów w wielkie bambuko to myślę, że taki Rosjanin jadący na weekend i mógłby mieć problem… Więc szacun dla MasterBanku, lubię go!