Dziś po pracy odwiedziłem moich dziadków, aby pomóc im w comiesięcznej księgowości (byłem w pobliżu szukając w Decathlonie w Piasecznie łyżew). Nie jest to nic strasznego. Wystarczy wypisać kilka przelewów – tak, tak, mnie też to śmieszy, bo przecież mój własny budżet jest całkowicie kontrolowany elektronicznie.
Na samym początku historii muszę wspomnieć, że moja babcia, pomimo sędziwego wieku nigdy nie daje sobie w kaszę dmuchać i zawsze wie lepiej i nie da się jej przekonać, że białe jest białe.
Wypisałem jej kwitek na podatek od nieruchomości i mówię:
– Babcia, daj mi te dane ja Ci przeleję, nie będziesz szła do Banku.
– Nie! Nie będę miała papierka.
– Babicu, ale ja Ci wydrukuję.
– Nie! Nie będę miała takiego.
OK. Wypisałem, co się będę kłócił, babcia przecież leciwa, niech sama decyduje i niech się nie denerwuje.
Następna czynność komorne. I to był moment kiedy poczułem inną mentalność, totalnie inną niż nas (powiedzmy że młodych).
Babcia ma zapłacić w tym miesiącu, powiedzmy (bo nie pamiętam) 310zł, ale ma nadpłaty 420zł. I co robi Babcia? I od czego nie umiałem jej odwieść? Dodaje następny miesiąc (czyli w sumie 620zł) a następnie odejmuje nadpłatę. Tłumaczę, że to ma zrobić w następnym miesiącu bo nadal ma nadpłatę. Ale ona chce mieć kwitek. Próbowałem ją przekonać, że jak chce kwitek niech zapłaci 1 grosz i wtedy nadal będzie miała nadpłatę, ale… to jej się nie mieści. Każdy przelew idealnie opisany, wyliczony musi być i nawet pomocna osoba nie jest w stanie pomóc 🙂