Odczytałem niedawno SMSa z którego częścią się zgadzam, że korporacja niszczy i nie można pracować 8 godzin i opiekować jeszcze później się synem. I że to powinienem rozumieć?
To rozumiem, ale nie do końca, bo SMS był od mojej ex żony, która zarzuciła mi rzadkie kontakty z synem i przyznam lekko się wkurzyłem… Bo… Kit może wciskać rodzicom a nie mi – w każdym banku, który znam, o godzinie 16tej lub 17tej robi się tłok aby wyjść z pracy, windy jeżdżą jedna za drugą aby unieść podążających do domu pracowników. I stwierdzę definitywnie tak powinno być, jeśli za nadgodziny się nie płaci… Albo zmniejsza etat do 7/8…
Do czego zmierzam? Od jakiegoś czasu stałem się opiekunką dla syna. Nie, żebym był zły… Strasznie się cieszę. Ale pierdoły typu moja korporacja itd to jakoś nie działają na mnie.
Przykłady… Dzwoni młody: „Tata, mógłbyś wpaść do mnie?”, godzina 17-19 jestem (dwa-trzy razy w tygodniu, pomimo bycia pracownikiem korporacji). Mamy nie ma… OK, Korporacja. Ale ostatnio, w zeszły weekend który nie był mój, w piątek SMS – „wziąłbyś go? bo tęskni”. OK, ale mam trudny weekend, mogę tylko na chwilę do soboty rano. Wziąłem w piątek, odwiozłem w sobotę rano… Mamy nie było… Ale wiecie, zrozumcie, korporacja, te sprawy. Wróćmy tydzień wcześniej, niedziela… Młody, z tekstem przez telefon do mamy – „Mama, zostaję u taty do jutra”, ale później będąc zmęczony walcząc ze snem, stwierdził że tęskni za mamą… Minuty przekonywania, nie udało się, wracamy… Wchodzimy w niedzielę do domu o 22, synek pyta „A gdzie mama?”, „Mama zaraz będzie” odpowiedziała babcia. Zapewne korporacja…
Nic nie stwierdzę, nie będzie puenty… Domyślcie się sami.