Podróżniczo-muzyczno-imprezowy weekend niestety się zakończył. Strasznie dziękuję Madzi i krizowi za gościnę – było super. I te zapiekanki – mistrzostwo świata!
Zacząłem od końca, więc wróćmy do początku. Piątek – gotowy do wyjazdu – znaleziona w szafie ramoneska, w bojówkach można jechać. Tylko jeszcze trzeba było do 15tej popracować. Jak już kilka razy pisałem jeżdżę do Krakowa 7mką przez Radom, jednak po piątkowej trasie doszedłem do wniosku, że chyba zapłacę 16 złotych za A4 Katowice Kraków bo jednak jest szybciej. Czy jadę w zamieć, czy w pięknym słońcu – od Piaseczna do Krakowa – od 4ech do 5 godzin (w śnieżycę). Tyle samo udało mi się przejechać z Krakowa do Poznania, ale o tym później.
Koncert powinien się zaczął się o 20tej, a ja o 19:30 byłem na miejscu, gdy przeczłapaliśmy się do Klubu Studio to była 20:30. Klub, dla porównania z warszawskimi, strasznie mi się podoba, na sali można palić, piwo można wnieść, a gdy, tak jak na Lao Che, była duża ilość widzów (straszny tłok) to piwko podawane jest z dwóch stron sali.
Wracając do koncertu – nie jestem fanem Lao Che – tłumaczyłem krizowi, dlaczego… pomimo tego, że płyta Powstanie Warszawskie jest jedną z najbardziej mądrych i przemyślanych płyt naszego pokolenia. Jednakże, nie bijcie, nie chcę już słuchać o martyrologii. Światła, nagłośnienie – mierne. Muzyka i show dobre. Piwo i jego cena – bardzo dobra.
Zdjęcia kriza można zobaczyć tutaj:
http://www.rockmetal.pl/galeria/lao.che-krakow.10.html
Dzień drugi – cel – zjadamy śniadanie i idziemy na festiwal – „prawie” idealnie osiągnięty – tylko 230 Volt pominęliśmy, ale prawie cały Blindead obejrzeliśmy.
Zdjęcia: http://www.rockmetal.pl/galeria/blindead-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
Szczerze? Tak to jest z wczesnymi godzinami – stanąłem w kolejce po piwo a następnie z daleka słuchałem, publiki było mało na sali. Nie jest to kapelka na starty, bo jest warta posłuchania.
Festiwal rządził się dużym zegarem postawionym na głośniku odmierzającym czas trwania występu. Kriz, sfotografowałeś go?
Jelonek – moje odkrycie, wiem, że już że słuchałem go (Michała Jelonka) w Ankhu ale nie zdawałem sobie sprawy, że tak świetnie radzą sobie (jako zespół) na Koncertach. Nagłośnienie idealne, sala się zapełniła. A ja przysunąłem się bardzo blisko sceny – było warto – show jaki zrobili był jednym z najlepszych tego dnia.
Troszkę się nieswojo poczułem, bo gdy grali Sad But True to wcześniej mowa była o zebranych na sali osób ubranych na czarno. A ja byłem w khaki bojówkach i bordowej koszulce z „knock outa” 🙂 Taki ze mnie „true metal”.
http://www.rockmetal.pl/galeria/jelonek-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
Złe Psy – cóż, nie lubię polskiego hard rocka. Nie mogę za dużo powiedzieć, bo ani tekstów, ani muzyki nie za bardzo trawiłem. Piłem wtedy piwo i zobaczyłem może 10 minut występu.
http://www.rockmetal.pl/galeria/zle.psy-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
CETI – czyli prawdziwie polski heavy metal – jak na początek festiwalu zrobili fajny show, nagłośnienie w miarę. Podobało mi się.
http://www.rockmetal.pl/galeria/ceti-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
Ale cały czas czekałem na Decapitated w całkowicie nowym składzie – wyszli a ja wskoczyłem w tłum – niesamowita energia, technika – pełen czad. Nowy wokalista idealnie zastępuje Covana (ale miłym było to, że wszędzie można było znaleźć ulotki – Covan Wake Up – podobne do bannera po prawej stronie mojego wpisu o 1% podatku aby wesprzeć finansowo). Perkusista też niczego sobie. Dziwnym dla mnie było, gdy żegnali się mówiąc że powodów organizacyjnych muszą kończyć nikt nie krzyczał o bis. Należało się, to był następny zespół który pokazał się na medal po Jelonku.
http://www.rockmetal.pl/galeria/decapitated-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
Następną w kolejności była legenda polskiego heavy metalu/hard rocka – Turbo. Nie przepadam za nimi, jednakże Dorosłe Dzieci jakoś cały czas dorosłości, jakoś na doła przypominają, że ktoś dał „kiepski przepis na ten świat„. Publika się bawiła dobrze, ja także po raz trzeci wpadłem w tłum.
http://www.rockmetal.pl/galeria/turbo-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
I teraz totalna porażka. Czekałem na nich, myśląc, że na Knock Oucie ich nie znałem i może dlatego jakoś nie za bardzo mi się podobali. Frontside – co mogę napisać? Zawiodłem się na całej linii. Patrząc się na publikę byłem odosobniony, ale dla mnie – technika wykonania utworów, nagłośnienie było tragiczne!
http://www.rockmetal.pl/galeria/frontside-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
Później zmieniłem miejsce na bardzo bliskie sceny – prawie w samym tłumie czekając na Acid Drinkers jak i ocenić coś. Kurcze, zawiodłem się, może nie aż tak jak po Frontside. Ale mój pierwszy w życiu koncert – 17 lat temu był o niebo lepszy niż teraz. Titus jakiś zestresowany, nagłośnienie słabe. Nie był to koncert na miarę gwiazdy.
http://www.rockmetal.pl/galeria/acid.drinkers-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
KAT – szczerze? umierałem już ze zmęczenia, ale nie tylko ja i w połowie wyszliśmy. Moje spostrzeżenia – też mając na względzie koncert sprzed 17 lat – muzyka ta sama, ale wieku się już nie oszuka… Kostrzewski dawał radę, nagłośnienie też OK!
http://www.rockmetal.pl/galeria/kat.i.roman.kostrzewski-rock.metal.fest.2010-krakow.10.html
Moje subiektywne spostrzeżenia – Kraków rządzi, Klub Studio także – były wpadki – w trakcie Acidów nic już nie dało się zjeść (a my tylko po śniadaniu!). Wróżę Decapitated świetlaną przyszłość, w tym składzie – pomimo tragicznej przeszłości – pokażą na całym świecie co umieją. Dla mnie numer 1 technicznego Death Metalu!
Brakowało (czytaj nie było) koszulek z festiwalu, ale było trochę bardzo tanich płyt,więc zakupiłem całą (prawie) dyskografię mojego wielkiego nieobecnego Virgin Snatch.
Dziękuję jeszcze raz moim gospodarzom! Zastanawiałem się, czy może zamiast na Katatonię w Warszawie nie pojechać do Krakowa, bo tam ludzie się bawią… Zobaczymy… 1 Kwietnia – Stodoła – jestem!
Niedziela – czas wracać… Gdzie? Do domu? Eeee… Na delegację do Poznania – Wyjechałem z Krakowa koło 15tej a o 20tej już byłem na miejscu!