Dziś jestem „ledwo ciepły” po spędzeniu z synkiem kilkudziesięciu godzin. On i Ja – nikogo więcej.
Coraz częściej jak wracam do domu sam, odwożąc syna, to czuję pustkę. Dziś w uszach słyszę „Krzyś goni tatę”.
I tak się teraz zacząłem zastanawiać: Żaden tata nawet weekendu ze mną nie spędził, więc nie wiem jak to jest. Ale… Znam osoby młode czujące głód taty – potrzebujące go strasznie (sam to znałem)… będące z matką, która z ogromu nienawiści, że ją zostawił, wpijała nienawiść. Lecz w główce a później głowie, powstaje głód odnalezienia tego czego się nie miało. A tata (w tym określonym wypadku) najpierw lawirował od niepłacenia alimentów, później spotkał młodszą, zrobił dziecko… i… koniec końców – chory znalazł się u swojej matki – prosząc o pomoc.
W moim wypadku jednej rzeczy nie będzie – do matki nie pójdę, bo już nie żyje. Ale wiem, że gdy ojciec będzie prosił o pomoc to przypomnę mu, że też jestem ojcem i zawsze zrobię wszystko dla syna, a on zrujnował szansę którą ja mu dałem – będący na głodzie taty po 20 latach – Los jest cierpliwy lecz sprawiedliwy!
PS. Pokłony dla babci i mamy Krzysia – to nie jest takie proste jak się niektórym wydaje. Tato?