Chwilę musiałem odsapnąć i przyzwyczaić się do zimy.
W poniedziałek myślałem, że nie mam „JetLega” – obudziłem się o 9tej i jazda na letnich oponach do pracy. Wcześniej przed wyjściem dzwoniłem do warsztatu gdzie leżą moje opony aby je założyć, lecz nikt nie odbierał. Pierwszy raz jechałem z duszą na ramieniu, jadąc Baletową jechałem jak największa „ciota” z największym możliwym odstępem, tylko aby dojechać. Prawie dojechałem… w Dawidach, na światłach jakiś idiota wymusił skręt w prawo w Baletową, dwa samochody przede mną zahamowały, a ja wciskając hamulec poczułem większe przyspieszenie, więc zamiast wjechać w tyłek jadącej przede mną ciężarówki wjechałem w zaspę. Następnie przez chwile Baletowa była nieprzejezdna bo próbowałem z niej wyjechać 🙂
Później już z godziny na godzinę przyzwyczajałem się do panujących warunków i modliłem się, żeby takich idiotów nie było więcej. Tu apel do twardzieli z krótkim bacikiem, bo wczoraj tylko tacy szaleli na drogach – mając zimowe opony trzeba też umieć jeździć, bo na lodzie najlepsze zimowe gumki, ani radyjko nie pomoże. Dodatkowo – nie wszyscy mają zimowe opony – dla przykładu koszt dla ciężarówki jest tak wysoki, że nie wyobrażam sobie, że każda ma zimowe oponki. Nie jesteście sami na drodze!!! Sami wyhamujecie ale ktoś może Wam wjedzie w tyłek.
PS. Dziś już gumki zamówiłem, bo dwie tylko po ostatnim sezonie zostały i jutro wreszcie zmienię… Możecie wołać na mnie zaklinacz ciepła… bo chyba nie będą już więcej potrzebne w te święta 🙂
PS2. Bagażu nadal brak 😐 Wczoraj rano pastę syna używałem aby umyć ząbki…