Na samym wstępie chciałem, niestety, podzielić się z Wami, że znów wróciłem do palenia… Już dwa niepowodzenia. Za trzecim razem się uda – wiem, co zrobiłem źle.
Ale wracając do tematu – jeździłem w ten weekend dużo po okolicach Warszawy (Oczywiście nieodzownym partnerem był „bacik” i „radyjko”) i w trakcie tych podróży zastanawiałem się nad bezsensownością i totalną głupotą na naszych drogach.
Dla przykładu – Często czytam i słyszę, że motocykliści (mówię tylko o dawcach nerek na ścigaczach) specjalnie krzywią rejestrację, aby nie była ona w ogóle widoczna i rozpoznawalna, dodatkowo nie ma możliwości zidentyfikowania takiego osobnika na zdjęciu fotoradaru, dlatego decydenci myślą o rejestracjach z tyłu. I tu mi się już nóż otwiera – ludzie pomyślcie – zobaczcie jak wygląda to na świecie. Na przykład w Kolumbii, oprócz rejestracji każdy motocyklista musi mieć pomarańczową, odblaskową kamizelkę na której od przodu jak i od tyłu widać numer rejestracyjny motocyklu. I… Uwaga… Obligatoryjna kamizelka jest także dla pasażera. Proste?
Pewnie, że proste…
Dalej idąc, mam nieodparte wrażenie, że w pewnych miejscach znaki są ustawione tylko po to, aby policja mogła testować najnowsze laserowe radary lub nieoznakowane radiowozy. Weźmy dla przykładu drogę Konstancin-Wilanów – dwupasmowa prosta droga wśród pól, z dwoma przejściami dla pieszych wśród pól, a te przejścia i skrzyżowania będące już bardziej ruchliwe zostały przebudowane i posiadają światła – ograniczenie na całym odcinku 60km/h. Nie wiem kto to wymyślił, jenakże przypmiał mi się Miś w piątek, gdy spotkałem w połowie prostej pomiędzy Powsinem a Wilanowem czychających „misiaków” z laserkiem. Jak taki policjant tłumaczy, że kierowca przekroczył prędkość. Ja myślę, że (tu cytat z misia) „Sprawdzić czy nie ksiądz”.
Opiszę troszkę łopatologicznie, z czego się śmieję – ta trasa rozpoczynając się przy osiedlu Konstancja wita kierowców znakiem końca terenu zabudowanego (D-43). Mamy sto metrów aby rozpędzić się do 90km/h na jednopasmowej drodze. Następnie wjeżdżamy na dwupasmową omijającą zabudowania, lecz droga ta nie wita nas znakiem (D-42) lecz znakiem ograniczenia prędkości (B-33) i taka sytuacja, co każde skrzyżowanie ciągnie się do samego Wilanowa. Nigdzie, od tej strony nie zauważymy znaku, że wjeżdżamy na teren zabudowany!!! I… co najśmieszniejsze, gdybym od razu skręcił, przy stacji Shell do Powsina to według wszystkich obowiązujących znaków i przepisów mogę jechać tam 90km/h.
Czy nie jest to absurd? Czy nikt tego nie widzi?