Niestety jutro o 18:30 (0:30 czasu polskiego) mam samolot do Europy. Przepraszam, że mało pisałem, ale już tak przywykłem do lokalnych zwyczajów, że nic, lub prawie nic, już mnie nie zdziwi. Umiem bez problemów przechodzić przez ruchliwą ulicę, co nie jest łatwe. Wiem, że gdy są światła (co jest rzadkością), na zielonym lepiej popatrzeć czy nic jedzie. Gdy chodzę po budynku największego klienta lokalnego oddziału mojej firmy wszyscy mówią „Hi Szemas”. Czuję się tu jak w domu. Problemem jest tylko brak znajomości języka hiszpańskiego, co uniemożliwia jakiekolwiek konwersacje na mieście.
Mam kilka spostrzeżeń z mojej wycieczki:
– „Ice People” – to według Kolumbijczyków większość poznanych przez nich Europejczyków. Zgadzam się z nimi, gdy wsiadam w Polsce do transportu publicznego wszyscy unikają kontaktu wzrokowego, a po takim zamiast uśmiechu można zobaczyć nienawistne spojrzenie.
– Wczoraj byłem w klubie dla Panów i przyznam, że byłem w szoku, gdy ojciec przyszedł z synem (pełnoletnim) i zafundował mu taniec. Mam nadzieję, że za 15 lat zrobię to samo 🙂
– Lepiej jechać tu z dwoma kartami Visa i MC. Płacąc Visą w 99,9% będziecie odrzucani. Bankomaty wypłacają z tej samej Visy, ale jak jest to karta kredytowa to nie jest za świetnie. Kurs aktualny 2000 PES = 1$.
– Polska gościnność to nic w porównaniu z kolumbijską.
– Kolumbijki, ale jak zobaczyłem kiedyś w Harendzie i Polki, bardzo lubią innych od siebie. Jak masz inny kolor oczu niż brązowy i mówisz po angielsku i jesteś w jakimś pubie poznajesz wiele nowych znajomości 🙂
– Kolumbijczycy to katolicy bardzo wierzący!
– Centra handlowe i sklepy są otwarte w niedziele i święta.
– Cennik: papierosy 4000PES, piwo 2000-4000PES w knajpie, obiad 10000-15000PES. Taniec „puty” 60000PES.
Kończąc ten wpis, mam nadzieję, że nie przeżyję szoku termicznego zmieniając 20stopni na 10 na minusie i mam wielką nadzieję, że z Paryża da się latać do Warszawy…